– Schetyna całkiem niedawno mówił o potrzebie umiarkowanej opozycji, a nawet, że chce, aby PO była w swoim przekazie chadecka. Teraz występuje ramię w ramię z człowiekiem, który głosi potrzebę zniszczenia religii. Zastanawiam się czy oni w ogóle jeszcze kontrolują rzeczywistość – podkreślał.
Dopytywany o to, czy KOD stanowi zagrożenie dla obecnej władzy, Lisicki zaznaczył, że do tego potrzeba zdecydowanie większej siły. – Myślę, że mogłoby to służyć destabilizacji, gdyby to była większa grupa. Nie sądzę, żeby przy pomocy tych ludzi można było zdestabilizować kraj – ocenił.
Lisiki podkreślał, że to naturalne, że "ludzie reprezentujący różne poglądy polityczne demonstrują pod różnymi hasłami". – Wydaje mi się dziwne w demonstracji KOD-u to, że pewne hasła, a także słowa Kijowskiego, tworzą połączenie władzy PRL z demokratycznie wybranymi władzami Polski. To jest to przesłanie, które sprawa, że z podejrzliwością i sceptycyzmem patrzę na tę demonstrację. Czym innym jest krytyka rządzących, a czym innym dokonywanie tak absurdalnych porównań – dodał.
Jak zauważył redaktor naczelny "Do Rzeczy", Komitet Obrony Demokracji coraz bardziej radykalizuje swoje hasła, a opozycja wciąż nie odżegnuje się od organizowanych przez nich manifestacji, licząc na to, że zyskają dzięki temu przewagę nad rządzącymi.
– Im trudniej opozycji odnaleźć się w normalnej walce politycznej, tym bardziej się radykalizuje i liczy na cud, że na tę demonstrację przyjdzie milion ludzi. Tak samo organizatorzy liczą, że im bardziej radykalne hasła będą głosić, tym więcej ludzi przyciągną. Tymczasem na protesty przychodzi coraz mniej ludzi – stwierdził.
Czytaj też:
Marsz KOD w Warszawie. "Władza, która stawia się przeciwko obywatelom, traci prawo do rządzenia"Czytaj też:
Marsz KOD, pikieta represjonowanych, uroczystości państwowe. 35 rocznica stanu wojennego