Braki w archiwum odkrył Marek Suski, który w latach 2017–2019 był sekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i szefem gabinetu politycznego premiera.
– Kiedy pracowałem w KPRM, miałem, można powiedzieć, przywilej albo obowiązek zapoznać się z tajnymi dokumentami z lat ubiegłych i do moich obowiązków należała ocena tych dokumentów, odesłanie ich do archiwów, bądź odtajnienie – tłumaczył Suski w rozmowie z "Magazynem śledczym".
Suski: Pewnie mieli do ukrycia jakieś sprawy
– Kolejno, rok po roku, czytałem te dokumenty. Moje zdziwienie wzbudziło to, że były dokumenty z 2009 roku i później dopiero z 2011 roku, i kolejnych lat. Niestety nie było dokumentów z 2010 roku i pani z kancelarii tajnej nie potrafiła mi odpowiedzieć na pytanie, co się stało z tymi dokumentami – oświadczył polityk PiS.
– Mogę sądzić, że ci, którzy wtedy rządzili, pewnie mieliby do ukrycia jakieś sprawy, patrząc na to nagranie rozmowy Donalda Tuska z panem (Edmundem – red.) Klichem – dodał Suski.
Według reporterów "Magazynu śledczego", nagranie jest dowodem m.in. na to, że tuż po tragedii smoleńskiej, gdy nie były znane jej przyczyny, Tusk wywierał presję na otoczenie, z góry przesądzając, że Rosjanie nie mogli stać za katastrofą.
Czytaj też:
Co mówił Tusk o zamachu w Smoleńsku? Ujawniono nagranie
Katastrofa smoleńska
10 kwietnia 2010 r. na lotnisku w Smoleńsku rozbił się rządowy tupolew. Zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, a także wielu urzędników państwowych, wojskowych i duchownych. Delegacja leciała do Rosji na obchody rocznicowe zbrodni katyńskiej.
Zgodnie z tzw. raportem Millera Tu-154M zahaczył lewym skrzydłem o brzozę, obrócił się i uderzył w ziemię. Z kolei według ustaleń podkomisji kierowanej przez Antoniego Macierewicza na skrzydle doszło do eksplozji.
Czytaj też:
Macierewicz napisał do TVP ws. Smoleńska. Jest odpowiedź