Czym jest ruch "Europa Christi"?
Jeszcze go nie ma, dopiero się rodzi. Myślę, że ten Ruch powinien przede wszystkim być tym, o czym mówili uczestnicy sympozjum i co było zawarte w liście do katolików Europy. Pierwsze to: „policzmy się”, a drugie: „bądźmy solidarni”. Trzecie, czego nie było w tym liście, to pomyślmy, czy uda się zmienić Europę, wrócić do korzeni. Do przeszłości wrócić się nie da, więc to jest niezwykle trudne zadanie.
To oznacza rozwijać Europę, a nie zwijać. Ten powrót, to wykorzystanie potencjału Europy, który jest niszczony przez elitę europejską, przez elitę władzy. Moim zdaniem jest to robione z rozmysłem. To, co się dzieje jest barbarzyńską próbą ułożenia Europy w interesie władzy politycznej, biznesu i mediów tak, żeby tej władzy było najwygodniej. To odejście od demokracji. To oddanie władzy tym "mądrzejszym", a naprawdę bogatszym, którzy dzięki mechanizmom demokracji są na szczycie władzy, chcą ja utrwalić i ułatwić jej sprawowanie. Środek do tego jest szalenie prosty: to powrót do katolickich, chrześcijańskich korzeni. Warto czytać to, co pisali ojcowie-założyciele UE.
Mówi pan, że powrót do korzeni Europy jest niezwykle ważny. Widzimy jednak, że podejmowane są próby podcięcia, czy wręcz wycięcia tych korzeni. Czy jest zatem szansa, że Europa się obudzi i wróci do swoich chrześcijańskich korzeni?
Myślę, że jest to marzenie. Bez pomocy boskiej to się nie odbędzie, bo jesteśmy słabsi, ale jak słyszała św. Faustyna od Jezusa Chrystusa, iskra tego powrotu ma wyjść z Polski. Pewnie jest tak, że tą pierwszą iskrą był Jan Paweł II. Pytanie, czy od tej iskry zapali się ognisko wiary i powrotu do korzeni, czy jednak ta iskra zgaśnie. Wydaje się, że to nie jest przypadek, iż ruch „Europa Christi” rodzi się w Częstochowie, bo to właśnie stąd mają wyjść te kolejne iskry. Dużo zależy od samozaparcia i to nie tylko katolików, ale także polskiej elity, która teraz rządzi. Korzenie PiS-u są katolickie. To jest rzadka okazja, żeby katolicy, Kościół, główna partia, obóz rządzący, media państwowe, biznes państwowy... to mogłoby być imperium wierności zasadom chrześcijańskim. Od tego małego, polskiego imperium, to ognisko chrześcijaństwa mogłoby się przerobić w wielki ogień. To jest marzenie, ale to jest też szansa dla Polski.
Widać jednak, że może to być trudne. Rząd jest atakowany, a szeroko pojęty obóz liberalno-lewicowy łatwo nie zrezygnuje ze swoich wpływów. Cały czas jesteśmy świadkami rożnego rodzaju prowokacji i atakowania katolików. Czy zatem wystarczy sił, aby rozprzestrzenić to ognisko na cały kontynent? Widzimy również, że w Europie wieje wiatr zmian, ale pytanie, w którą stronę.
W Europie wiatr wieje w złą stronę. To, co mamy w Polsce, to może być zefirek i nie warto liczyć sił. Nie ulega jednak wątpliwości, że jesteśmy słabsi. Pytanie tylko, czy my z determinacją, którą powinniśmy w sobie zachować do działania, nie okażemy się silniejsi.
Przywołam to, co niechcący powiedział prezydent Hollande w polemice z premier Szydło. Powiedział: "wy macie zasady, my mamy fundusze strukturalne”. My mamy zasady, a oni mają pieniądze. Najczęściej wygrywają pieniądze, czasem wygrywają zasady, Miejmy nadzieję, że potrafimy przywrócić ten czas, kiedy wygrywają zasady.
Czytaj też:
Woyciechowski: Chrześcijaństwo gwarantuje dobry, wspólnotowy biznesCzytaj też:
"Korzenie chrześcijańskie Europy są żywe i dostrzegamy je w dziele Schumana"
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.