– Spotkaliśmy się z takimi opiniami ze strony innych partii, że Platforma stawia im ultimatum etc. – mówi "Gazecie Wyborczej" polityk z władz PO.
Szef Platformy ma być zmęczony czekaniem dla deklaracje. Przeciągająca się niepewność ma swoje konsekwencje w samej PO. – Tusk wyraźnie powiedział, że dla wspólnej listy jest skłonny poświęcić wiele, także partykularne dobro Platformy. Chodzi oczywiście o miejsca na listach. Nie wiadomo, czy będziemy się musieli posunąć, by dać miejsca pozostałym partiom. W takim zawieszeniu tkwimy od miesięcy. Ludzie się niecierpliwią, chcą od Tuska i jego ludzi deklaracji, co dalej – wskazuje informator.
Jednocześnie przeciw wspólnej liście zaczynają przemawiać sondaże. – Powiem tak: plan wspólnej listy staje się tym bardziej odległy, im większe zyskujemy poparcie. Nie ma sensu na siłę robić Konwentu Świętej Katarzyny – przekonuje rozmówca "GW". Inny stwierdza wprost, że Tusk nie widzi już większego sensu w czekaniu na decyzje liderów Polski2050, Lewicy i PSL.
Inny nasz rozmówca mówi wprost: Tusk nie widzi już większego sensu w czekaniu na decyzje liderów Polski2050, Lewicy i PSL.
Kosiniak-Kamysz mówi "nie" Lewicy
W miniony weekend szef PSL po raz kolejny powtórzył, że nie wyobraża sobie wspólnego startu z Lewicą. – Nie wyobrażam sobie jednej listy z lewicą, my zapraszamy do budowy Koalicji Polskiej, do budowy umiarkowanego centrum – powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.
Prezes Ludowców przekonuje, że trzeba stworzyć dwa bloki wyborcze – umiarkowanie centrowy oraz lewicowy.
Czytaj też:
"Nie w TVP". Dominikanin wskazuje, gdzie Tusk może debatować z premieremCzytaj też:
Kosiniak-Kamysz: Ten rząd jest w ruinie i do ruiny doprowadza polską gospodarkę