Izba Odpowiedzialności Zawodowej nie wyraziła we wtorek zgody na zatrzymanie i przymusowe doprowadzenie do prokuratury sędziego Igora Tulei z Sądu Okręgowego w Warszawie. Niespodziewanie przywróciła też zawieszonego sędziego do orzekania.
– Uznajemy i stwierdzamy, że sędzia Igor Tuleya nie popełnił żadnego przestępstwa, kiedy dnia 18 grudnia 2017 r. zdecydował o jawnym prowadzeniu posiedzenia i dopuszczeniu do niego mediów. Sędzia działał w granicach i na podstawie prawa. Nie może być mowy, że w tej sprawie zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia czynu zabronionego – uzasadniała sędzia Małgorzata Wąsek-Wiaderek.
SN nakazał odwieszenie Tuleyi i przywrócenie go do pełnienia obowiązków służbowych, tym samym przywracając mu immunitet sędziowski oraz pełne wynagrodzenie.
Nieoczekiwana decyzja SN ws. sędziego Tulei
Radio RMF zwraca uwagę, że sędziowie mieli zdecydować tylko w sprawie doprowadzenia Tuleyi do prokuratury, ale wyrok jest szerszy – nie dość, że rozstrzygnięto zażalenie na wcześniejszą decyzję o niedoprowadzeniu Tuleyi siłą na przesłuchanie, to także na nowo rozpatrzono całą jego sprawę.
Wokół sędziego zrobiło się głośno w związku z wydarzeniami z grudnia 2016 r., kiedy po zajęciu przez posłów opozycji sejmowej mównicy, obrady zostały przeniesione do Sali Kolumnowej. Tam posłowie Zjednoczonej Prawicy przegłosowali m.in. ustawę budżetową oraz ustawę dezubekizacyjną. Prokuratura zarzuca Tuleyi, że ujawnił dziennikarzom szczegóły postępowania przygotowawczego dotyczącego tamtych wydarzeń.
Po wtorkowym wyroku SN sędzia powiedział w rozmowie z Polsat News, że najpierw "coś, co nie jest sądem" bezprawnie pozbawiło go prawa wykonywania zawodu, a teraz przywrócił go "jakiś organ, który rownież nie jest niezależnym sądem".
Czytaj też:
Sędzia Tuleya zawiadamia prokuraturę ws. prezesów warszawskich sądów