Grzegorz Braun jako Lord Vader
  • Tomasz RowińskiAutor:Tomasz Rowiński

Grzegorz Braun jako Lord Vader

Dodano: 
Poseł Konfederacji Grzegorz Braun w Sejmie. Zdj. ilustracyjne
Poseł Konfederacji Grzegorz Braun w Sejmie. Zdj. ilustracyjne Źródło: PAP / Radek Pietruszka
Braun znakomicie wpisuje się w znany od romantyzmu model artysty celującego w drażnienie skołtunionego jego zdaniem mieszczaństwa, przywiązanego jedynie deklaratywnie do tradycyjnych wartości.

Pamiętam swoją niedawną rozmowę ze znajomym, który na co dzień jest urzędnikiem w Sejmie RP. W pewnym momencie coś mnie tknęło, by zapytać go, co sądzi o Grzegorzu Braunie i jego politycznej drodze. Ten poseł na Sejm RP, lider partii Konfederacja Korony Polskiej, która współtworzy parlamentarne ugrupowanie Konfederacja Wolność i Niepodległość, także reżyser dokumentalista, niegdyś również dziennikarz choćby w Radiu Wrocław czy publicysta kwartalnika „Fronda” w pierwszych latach jego istnienia, pod koniec lat 80. działacz Pomarańczowej Alternatywy, przelotnie także związany z Unią Polityki Realnej, jest dziś przecież jedną z najbardziej charakterystycznych i barwnych postaci polskiej sceny politycznej. To, co usłyszałem, nie było może odkrywcze, ale być może dzięki temu właśnie warto tę opinię uznać za trafną. Z jednej strony mój rozmówca, który pracuje blisko sali obrad, stwierdził, że jest w Grzegorzu Braunie, na dobre i na złe, duch polskiego sarmackiego parlamentaryzmu, z jego awanturnictwem i brakiem roztropności, a z drugiej – duch kogoś, kto bardziej jest performerem, artystą zadowolonym z powodu rozgłosu, który dają mu jego własne gesty, niż politykiem.

W zasadzie te dwie obserwacje mogą się bardzo łatwo spotkać w jednej osobie. W końcu i zaściankowy sarmata posłany na Sejm, i współczesny artysta to postacie z naszej zbiorowej wyobraźni charakteryzujące się pewnym wspólnym rysem. Jest nim ocierające się o granice absurdu uwielbienie dla wolności, która w gruncie rzeczy lekceważy złożoność dobra, jakim jest wspólnota polityczna, z której wyrasta i której powinna chcieć służyć. Tak, te dwie może i stereotypowe uwagi mogą służyć jako klucz do politycznej kariery Grzegorza Brauna

"Prawdziwy sens »Gwizdnych wojen«"

Trzeba by tu dodać jeszcze jedną przynajmniej, anegdotyczną opowiastkę o Grzegorzu Braunie. Czy pamiętają państwo zamieszczony przed wielu laty w Internecie filmik, na którym Grzegorz Braun odpowiada na pytanie „Czy Yoda był Żydem?”. Nagranie powstało niedługo po tym, jak do kin trafił film „Zemsta Sithów” z roku 2002. Samo pytanie z tytułu tego materiału jest oczywiście clickbaitem (czyli internetową prowokacją), który Braun z humorem rozbraja. Jednak treści tego swoistego krótkiego stand-upu warto wysłuchać. Właściwy tytuł swojej wypowiedzi Grzegorz Braun nadaje zaraz na początku nagrania, gdy mówi, że pytanie o to, „czy Yoda był Żydem”, jest pytaniem „o prawdziwy sens »Gwiezdnych wojen«”. Nie będę oczywiście streszczał tu całej narracji, którą słuchaczom zaprezentował obecny poseł Konfederacji. Nagranie wciąż jest dostępne w sieci, choć powstało w czasie, gdy nikt jeszcze w Grzegorzu Braunie nie widział polityka. Wtedy Braun był wciąż znany jako niezwykle sprawny polityczny dokumentalista filmowy.

Istota wspomnianej analizy „Gwiezdnych wojen” polega na tym, że Braun w niezwykle inteligentny sposób przedstawia dzieło George’a Lucasa jako republikańsko-demokratyczną propagandę maskującą to, kto rzeczywiście jest w tym uniwersum dobry, a kto zły. Opowieść ta, choć wydaje się niepokojąca, jest niezwykle sugestywna. Choć od początku do końca ma ona konwencję wypowiadanej z zimną krwią żartobliwej ironii, to zaskakująco wiele z jej treści – niczym echo – znajdujemy w prawdziwej polityce uprawianej przez Brauna. „Przyczyną wojny są etatystyczne praktyki i fiskalizm w polityce demokratycznego organu władzy zwierzchniej” – mówi Braun. „Nie ma takiej podłości, takiego łajdactwa, do którego nie posunie się demokratyczna władza, która potrzebuje pieniędzy” – słyszymy dalej.

Artykuł został opublikowany w 51/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także