Suwerenna decyzja – ale czyja?
Decyzja jest wynikiem kampanii prowadzonej od lat przez tęczowych aktywistów, wspieranych intensywnie przez Unię Europejską. To późne pokłosie niesławnej akcji propagandowej – kłamstw o rzekomych „strefach wolnych od LGBT” w Polsce czy publikacji hołubionego przez Brukselę „Atlasu nienawiści”. Hunwejbini seksualnej rewolucji skutecznie przekonali radnych Zamościa, że jeżeli uchwała pozostanie w mocy, to stracą unijne pieniądze. W grę wchodziły m.in. 12 mln zł z programu na rzecz aktywizacji bezrobotnych, które miały trafić do powiatowego urzędu pracy, i inne, bliżej niesprecyzowane środki. Radni nie mieli pewności, że „ostrzeżenia” tęczowych aktywistów są wiarygodne. Jak podały lokalne media, radca prawny miejskiego urzędu wskazywała, że wszystko rozbija się o sądy ocenne dotyczące tego, czy uchwała jest dyskryminująca czy nie jest. Radni woleli jednak dmuchać na zimne. 5 kwietnia za wycofaniem uchwały zagłosowało sześciu z nich, w tym przewodniczący z PiS – Piotr Błażewicz. Dwóch było przeciw, pięciu wstrzymało się od głosu, ośmioro nie wzięło w głosowaniu udziału, choć byli na sesji. W efekcie stanowisko zostało uchylone. Jak tłumaczył Błażewicz, możliwość utraty unijnych środków jest „nauczką dla wszystkich”, żeby na sesjach rady nie podejmować spraw, „które nie dotyczą samorządu”. „To jest w pewnym sensie przyznanie się klubu PiS, że popełnił błąd. Nie dlatego, że stanął w obronie arcybiskupa, tylko dlatego, że postawił to na sesji i wmieszał radę miasta w wysoką politykę” – stwierdził. Wydaje się, że Błażewicz nie tylko mówi we własnym imieniu, lecz także reprezentuje faktyczne – choć nieoficjalne – stanowisko PiS. Rzecznik rządu Piotr Müller proszony w mediach o ocenę postepowania zamojskich radnych stwierdził, że trudno jest mu „komentować decyzje w poszczególnych miastach”, bo chodzi tu o „suwerenne prawo radnych”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.