Radioaktywna chmura nad Polską? Eksperci uspokajają

Radioaktywna chmura nad Polską? Eksperci uspokajają

Dodano: 
Pociski balistyczne, zdjęcie ilustracyjne
Pociski balistyczne, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP/EPA / KIM HEE-CHUL
W połowie maja, po rosyjskim ataku na region Chmielnicki, w zachodniej Ukrainie, w mediach społecznościowych zaczęły się pojawiać informacje o wyższych wartościach promieniowania. Co to tak naprawdę oznacza?

W mediach społecznościowych przekonywano, że wzrosty te są wynikiem zniszczenia amunicji ze „zubożonym uranem” podczas ataku na miasto Chmielnicki. Wykresy, które zamieszczano, są prawdziwe – jeden pokazuje podwyższone wartości bizmutu-214 w Lublinie, zaś drugi poziomy radioaktywności dla Chmielnickiego. Pokazują one jednak w rzeczywistości wyższe poziomy promieniowania spowodowane deszczem.

Radioaktywna chmura nad Polską?

Przypomnijmy, że 13 maja władze obwodu chmielnickiego poinformowały, że rosyjskie wojska przeprowadziły ataki z dronów na miasto Chmielnicki w zachodniej części Ukrainy. Niemal od razu w mediach społecznościowych zaczęła się szerzyć dezinformacja, że nad Polskę nadciąga radioaktywna chmura. Taką narrację promowali też Rosjanie. Sekretarz rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew stwierdził, że nad Europę zmierza radioaktywna chmura, a podwyższone promieniowanie zostało już wykryte w Polsce. Patruszew przekonywał, że "zniszczenie amunicji ze zubożonym uranem, dostarczonej przez Zachód na Ukrainę, doprowadziło do pojawienia się radioaktywnej chmury, która zmierza w kierunku Europy".

Do tych twierdzeń odniósł się m.in. pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej Stanisław Żaryn. "To kolejna operacja informacyjna rosyjskich służb specjalnych obliczona na destabilizację Polski i zastraszanie Polaków" – przekonywał.

Do "radioaktywnej chmury" odniosła się też Państwowa Agencja Atomistyki, która wydała komunikat. Wyjaśniono w nim, skąd wzięły się wzrosty promieniowania w Polsce i na całym kontynencie. Jak stwierdzili eksperci, zjawisko ma naturalne przyczyny i związane jest z występującymi w ostatnich dniach opadami. "Regularne podwyższenia mocy dawki są zjawiskiem naturalnym i występują np. w przypadku opadów atmosferycznych. Przez kontynent, w tym przez Polskę przechodzi front atmosferyczny, który przynosi niekiedy znaczne opady deszczu. To one właśnie powodują «skoki» na wykresach" – czytamy w oświadczeniu.

Zubożony uran jest produktem ubocznym w procesie wzbogacania naturalnego uranu w paliwo stosowane do wytwarzania energii w elektrowniach jądrowych lub do produkcji broni nuklearnej. Według MAEA jest on „znacznie mniej radioaktywny niż naturalny uran”.

Prof. Solecki w "Do Rzeczy"

W najnowszym numerze tygodnika "Do Rzeczy" znajduje się wywiad z prof. Andrzejem Soleckim z Instytutu Nauk Geologicznych Uniwersytetu Wrocławskiego, który od 30 lat prowadzącym badania promieniotwórczości w środowisku. Ekspert wskazuje w nim m.in., że "przy dostaniu się źródła promieniowania alfa do wnętrza organizmu tkanki podlegają napromieniowaniu i jakieś efekty mogą nastąpić". "Zasadniczo efekty te w przypadku zubożonego uranu są lekceważone, choć moim zdaniem nie całkiem słusznie" – wskazuje. Prof. Solecki odniósł się też do komunikatu PAA ws. radioaktywnej chmury. "W atmosferze jest radon, emitowany ze skorupy ziemskiej, w której występuje uran i wszystkie produkty jego rozpadu. Po radonie w szeregu rozpadu uranu powstają kolejne izotopy i wśród nich bizmut 214. Po deszczu wszystko to opada na grunt i może być nieco podniesione promieniowanie. To znany efekt i jak najbardziej prawdziwy. Sęk w tym, że ja nie spodziewałbym się wyższych wartości bizmutu 214 z pocisków uranowych. No chyba że byłaby to gigantyczna ilość uranu, w którym ta niewielka ilość bizmutu już się pojawiła. Ale nie jest to prawdopodobny scenariusz" – mówi.

Czytaj też:
Uran na Ukrainie, niepokój w Polsce

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także