Naganiacze z "Wyborczej". Najdziwniejsza gazeta świata
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

Naganiacze z "Wyborczej". Najdziwniejsza gazeta świata

Dodano: 
Siedziba "Gazety Wyborczej"
Siedziba "Gazety Wyborczej" Źródło: PAP / Szymon Pulcyn
Nie znam żadnej innej europejskiej wielkiej gazety, która zajmowałaby się takim towarzyszeniem popieranej przez siebie władzy w politycznych czystkach. Przykłady z ostatniego gorącego czasu politycznego linczu na ludziach mających nieszczęście pracować w normalnych instytucjach państwowych czy mediach publicznych pokazują rolę, którą „Gazeta Wyborcza” odgrywa nie od wczoraj. Jak dziennik Adama Michnika doszedł do tej specyficznej roli? Kogo uznaje za wrogów? Skąd bierze się determinacja wykazywana w takich akcjach?

Państwu już dziękujemy. Wraz z przejmowaniem władzy przez opozycję demokratyczną przez Polskę przetoczy się wielka wymiana kadr. Pracę stracą osoby, które – choć pełniły funkcje publiczne – były przede wszystkim oddanymi propagandystami Prawa i Sprawiedliwości. Co to za ludzie? Reporterzy »Gazety Wyborczej« przedstawiają ich w cyklu »Państwu już dziękujemy«. Kogoś na naszej liście brakuje? Prosimy o kontakt […]”. Ten sam nagłówek zwiastował we wszystkich lokalnych wydaniach „Gazety Wyborczej” z 21 października 2023 r. artykuły, które były czymś nowym, nawet jak na brutalne standardy politycznej walki ostatnich 20 lat. Oto gazeta codzienna wkraczała w rolę instytucji, która przygotowuje listy nazwisk ludzi do zwolnień. Na dodatek przeważały wśród nich osoby, które z racji wymiany rządu i tak musiały się pożegnać ze swoimi stanowiskami, np. wojewodowie, wojewódzcy konserwatorzy zabytków, dyrektorzy muzeów czy szefowie spółek Skarbu Państwa. Ludzie, którzy i tak wskutek zmiany rządu byliby odwoływani. A jednak „Gazeta”... we wszystkich swoich lokalnych dodatkach postanowiła przyłączyć się do akcji wskazywania palcem, kto ma być wyrzucony. I publicznie napiętnowany. Bo przed odejściem musiał być jeszcze wskazany masom jako „propagandzista PiS”. Nie ktoś, kto lepiej lub gorzej wypełnia swoją funkcję administracyjną, lecz jako ktoś niegodziwy.

Twórcą i redaktorem naczelnym tego dziennika jest Adam Michnik. Wielokrotnie podkreśla on, że wypadki Marca 1968 r. są dla niego najstraszniejszym wspomnieniem. Gdy Michnik chce wskazać, że jakieś wydarzenie naprawdę mocno go przeraża, wówczas używa frazy: „Marzec mi się przypomina”. Co ciekawe, publikowanie list z propozycją, aby dani ludzie zostali zwolnieni ze stanowisk, a także zachęcanie swych czytelników, aby przysyłali własne typy do kolejnych dymisji, w ogóle nie kojarzyło się szefowi dziennika z ul. Czerskiej z atmosferą komunistycznych czystek. A przecież wtedy zarówno na łamach propagandowych gazet, jak i na spotkaniach partyjnych wymieniano nazwiska osób, które powinny być usunięte ze stanowisk. W latach 2015–2016, gdy PiS także żegnał się z wieloma osobami z poprzedniego rozdania politycznego, nikt nie wpadł na pomysł akcji w stylu „wam już dziękujemy”. Gdy robi to teraz „Gazeta Wyborcza”, nie budzi to żadnego oburzenia intelektualistów czy choćby publicystów z innych tytułów. Dziennik z Czerskiej tego typu zapał rewolucyjny potrafi zamaskować określeniami typu „robienie porządku” lub „żelazna miotła”. Nie znam żadnej innej europejskiej wielkiej gazety, która zajmowałaby się takim towarzyszeniem popieranej przez siebie władzy w politycznych czystkach.

A teraz drugi przykład aktywności „Gazety Wyborczej”, która nie ma precedensu w europejskich dziennikach. Po dwóch mogących budzić kontrowersje wypowiedziach gości Telewizji Republika ileś firm zapowiedziało, że wycofuje swoje reklamy wykupione w tym kanale. Większość gazet i portali zajmujących się mediami poinformowała o tej decyzji paru firm, przyjmując ton informacyjny. Natomiast „Gazeta Wyborcza” poszła znacznie dalej.

Artykuł został opublikowany w 6/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także