Dziennikarze pytali w piątek Hołownię o list do byłej posłanki Moniki Pawłowskiej, która może zająć w Sejmie miejsce Mariusza Kamińskiego z PiS.
– Co za emocje towarzyszą tej sprawie. Niedługo idąc na pocztę pracownicy Kancelarii Sejmu będą spotykali się z transmisjami na żywo, czy list już wyszedł. Listonosz będzie miał szansę wystąpić i wypowiedzieć się o swojej pracy, jak również o tym, czy ten list już dotarł, w jakiej kondycji znalazł panią poseł kiedy otwierała drzwi, i w jakim była nastroju – kpił marszałek Sejmu, wywołując wesołość u towarzyszących mu polityków Trzeciej Drogi.
Następnie dodał poważnie, że "procedura się toczy". – Prawnicy opiniują każde pismo, które wychodzi ode mnie z gabinetu. Ja je wczoraj wieczorem podpisywałem. Dzisiaj ono wyjdzie z Kancelarii Sejmu. Dojdzie, to jest list polecony – mówił.
Pawłowska za Kamińskiego w Sejmie? Hołownia: Zaraz sprawdzę, który to listonosz
Ponieważ dziennikarze dopytywali o szczegóły, Hołownia znów zmienił ton na żartobliwy. – Zaraz sprawdzę i ustalę, który to urząd pocztowy, który listonosz i przedstawię państwu w ramach oficjalnego briefu prasowego. Mam nadzieję, że dostarczy nam ta sprawa wielu emocji. Rozumiem, że przed domem pani poseł Pawłowskiej już koczują (reporterzy – red.) – powiedział.
Podkreślił, że to, co dzieje się w sprawie obsadzenia miejsca po Kamińskim, to "normalna procedura demokratyczna". – To już się toczyło w tym Sejmie kilkanaście razy, że było stwierdzanie wygaśnięcia mandatu, a potem objęcie go przez kogoś innego. To zawsze przebiega tak samo. W przyszłym tygodniu, jak tylko będzie odpowiedź od pani poseł, mówię tak, bo była posłanką, natychmiast poinformuję, jakie będą następne kroki – przekazał Hołownia.
Czytaj też:
"Jeden odchodzi, drugi zostaje". Szykuje się zwrot w sprawie Kamińskiego i Wąsika?