W zeszłym tygodniu wyszło na jaw, że Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy Wojska Polskiego, którzy na przełomie marca i kwietnia przy granicy polsko-białoruskiej w okolicy miejscowości Dubicze Cerkiewne (woj. podlaskie) oddali strzały ostrzegawcze w kierunku migrantów.
Dwóch żołnierzy prokuratura oskarżyła o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. – Strzały padły w taki sposób, że naraziły migrantów na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia – poinformowała rzecznik prasowa prokuratora generalnego prokurator Anna Adamiak.
Jak dodała, nie ustalono, aby na skutek oddanych strzałów ktoś odniósł obrażenia.
Żołnierze zatrzymani za strzały na granicy. Kierwiński: Nie wiedziałem
Były szef MSWiA Marcin Kierwiński, wybrany do Parlamentu Europejskiego z list Koalicji Obywatelskiej, stwierdził w TVN24, że jako minister nie wiedział o incydencie z żołnierzami na granicy.
– Nie wiedziałem na ten temat, ale też o tego typu incydentach, strzałach w powietrze ze strony żołnierzy czy służby na granicach, nie ma jakiegoś specjalnego raportowania, bo jest to, powiedziałbym, dość rutynowa czynność – tłumaczył.
Jak dodał, takich sytuacji jest sporo, przy czym "ten incydent okazał się wyjątkowy, ale tylko ze względu na reakcję Żandarmerii Wojskowej i prokuratury". Jednocześnie podkreślił, że takie traktowanie żołnierzy jest dla niego "nieakceptowalne".
– Mówię bardzo jasno: wszyscy funkcjonariusze i żołnierze naszej granicy, wiem, bo byłem tam, po prostu bronią naszego bezpieczeństwa. I trzeba zdawać sobie sprawę, że takie traktowanie tych ludzi jest po prostu nieakceptowalne – oświadczył.
Jak tłumaczył, "zdaje sobie sprawę, że na granicy mogą ponieść nerwy każdego funkcjonariusza i żołnierza".
Czytaj też:
Czy wojsko powinno używać broni wobec migrantów? Wyniki sondażuCzytaj też:
Śmierć polskiego żołnierza na granicy. Wiadomo, jak wygląda jego zabójca