"Jak taran". Echa dymisji Iganczak-Bandych

"Jak taran". Echa dymisji Iganczak-Bandych

Dodano: 
Była szefowa Kancelarii Prezydenta Grażyna Ignaczak-Bandych
Była szefowa Kancelarii Prezydenta Grażyna Ignaczak-Bandych Źródło:PAP / Radek Pietruszka
Niedawno ze stanowiskiem pożegnała się Grażyna Ignaczak-Bandych, szefowa Kancelarii Prezydenta RP. Media spekulują o powodach.

Według oficjalnych informacji, powodem rezygnacji Ignaczak-Bandych z pełnionej funkcji były problemy zdrowotne.

Tygodnik "Polityka" twierdzi, że dotarł do pracowników kancelarii, którzy o byłej szefowej nie wypowiadają się w pochlebny sposób. Według ich relacji Ignaczak-Bandych miała "wrzeszczeć, kontrolować i obmawiać podwładnych". – Pani minister zachowuje się jak kierowniczka sklepu z PRL. Idzie jak taran i z nikim się nie liczy. Myśli, że jest pępkiem świata, że jest zaraz po prezydencie. Wrzeszczy na ludzi, chce kontrolować na potęgę, także ministrów, plotkuje, obmawia nieobecnych, mści się na tych, którzy mają inne zdanie na jakikolwiek temat – mówi osoba "wysoko postawiona" w Kancelarii Prezydenta RP.

Grażyna Ignaczak-Bandych miała prowadzić kancelarię twardą ręką. Według "Polityki" na naradach odczytywała listę obecności, odpytywała dyrektorów z ich aktualnych zajęć. Według pracowników pałacu dochodziło do kuriozalnych sytuacji, gdy na głos odczytywała SMS-y nieobecnych, a ludzie z centrum prasowego byli piętnowani za zdjęcia, na których Ignaczak-Bandych miała np. rozwianą fryzurę. Wiele osób miało uciekać przed nią na zwolnienia lekarskie. – Jeśli na zdjęciu wyszła nie tak, jak by chciała, choć prezydent wyglądał doskonale, wydawała zakaz publikacji. Takie autoryzacje to raczej przywilej pary prezydenckiej – wskazuje informator.

Konflikt z Mastalerkiem?

Wskazano, że prawdziwym powodem dymisji miał być między innymi "ostry konflikt" z szefem gabinetu prezydenta Marcinem Mastalerkiem, który miał nie liczyć się z jej zdaniem. "Mastalerek ją załatwił, bo w donoszeniu jest po prostu lepszy" – czytamy.

Według tygodnika na informację o odejściu Ignaczak-Bandych, pracownicy zareagowali ciszą. Nikt też nie namawiał szefowej do pozostania na stanowisku.

Sama Grażyna Ignaczak-Bandych zaprzecza tym doniesieniom. – Jeśli to byłaby prawda, to nie żegnałyby mnie dziś dziesiątki ludzi. Przyszło ok. 150 osób z kwiatami i podziękowaniami za współpracę (...) Jak ktoś chce teraz, po moich 20 latach zarządzania w administracji, uszyć mi takie buty, to uważam, że to jest nieuczciwe, tym bardziej po takim pięknym pożegnaniu i wysokim odznaczeniu od pana prezydenta. Będę się musiała bronić – zapowiedziała.

Czytaj też:
Prezydent ma pretensje do Nowogrodzkiej. "Za to, co zrobili..."

Źródło: "Polityka"
Czytaj także