W piątek odbyły się konsultacje premiera Donalda Tuska oraz ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Adama Bodnara ze środowiskiem prawniczym. Spotkanie dotyczyło sytuacji w sądownictwie.
– Jest między nami zgoda i uzgodnienia dotyczące statusu tzw. neosędziow i deklaracji, że powracają oni na wcześniej zajmowane stanowiska, z uwzględnieniem tzw. młodych sędziów, czyli asesorów – poinformowała mec. Sylwia Gregorczyk-Abram, która podczas rozmów reprezentowała tzw. stronę społeczną.
Sędzia Krystian Markiewicz ze stowarzyszenia Iustitia został zapytany przez dziennikarzy, w jaki sposób "neosędziowie" mieliby wrócić na poprzednie stanowiska. – Minister sprawiedliwości będzie rozpisywał konkursy. To jest praca zapewne na dwa lata. Trzeba będzie te konkursy rozpisywać tak, żeby uwzględniać sytuację w poszczególnych sądach – tłumaczył. Mowa o blisko 1,5 tys. osobach.
Tusk mówi "nie" prezydentowi
Premier Donald Tusk poinformował w piątek, że nie podpisze postanowienia prezydenta Andrzeja Dudy ws. osoby wykonującej obowiązki prezesa Izby Pracy Sądu Najwyższego.
– Zależy mi na tym, żebyśmy utrzymali maksymalny poziom wzajemnego zaufania. Możemy się różnić w różnych taktycznych ocenach, ale cel mamy naprawdę ten sam i oczywiście tym testem jest kolejna prośba prezydenta o kontrasygnatę. Ja jej nie udzielę – oświadczył szef rządu.
Sąd Najwyższy znów stał się gorącym przedmiotem debaty publicznej wraz z początkiem września. Wtedy to wygasła kadencja dotychczasowego prezesa Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Piotra Prusinowskiego. Kandydaci na jego następcę wciąż nie zostali wyłonieni. Prezes Prusinowski nie zwołał zgromadzenia sędziów w celu wyboru tych kandydatów.
Błąd urzędnika?
Przypomnijmy, że szerokim echem odbiła się decyzja Donalda Tuska o zaakceptowaniu postanowienia prezydenta Andrzeja Dudy o wyznaczeniu sędziego Sądu Najwyższego Krzysztofa Wesołowskiego na komisarza nadzorującego wybór nowego prezesa Izby Cywilnej.
Fakt ten ściągnął na premiera krytykę ze strony tej części środowiska sędziowskiego, która kwestionowała zmiany wprowadzone w wymiarze sprawiedliwości przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Decyzja w tej sprawie wywołała również konsternacje i zdziwienie w obozie władzy. Chodzi o to, że sędzia Wesołowski trafił do SN na mocy ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa autorstwa PiS. Szef rządu przekonywał, że... nastąpił błąd. Jak twierdził, jeden z urzędników nie dostrzegł "polityczności" dokumentu.
Krajowa Rada Sądownictwa ukonstytuowana w kwietniu 2018 r. jest postrzegana przez część przedstawicieli środowisk prawniczych w Polsce i za granicą jako gremium, którego legalność jest wątpliwa. Krytycy określają ją mianem "neoKRS", a jej nominatów "neosędziami".
Czytaj też:
Prawniczka z "Wolnych Sądów" poprowadzi audycję w Polskim RadiuCzytaj też:
"Newsweek" tłumaczy Tuska. "Jest zirytowany, ale nie może zrobić porządku"Czytaj też:
Poruszające zdjęcie ks. Olszewskiego. Ostry komentarz Ziobry