Ale ten numer już się udał np. takiemu Hołowni, który obwieścił samego siebie jak najbardziej bezpartyjnym. Ten próbuje narodowi sprzedać swoją inicjatywę jako naprawdę „trzecią drogę”, choć będzie to raczej trudne do dowiezienia. Boć Hołownia dostał głosy ludzi, którzy byli w sumie za PO, choć bardziej przeciw PiS, ale tylko dlatego, że im było głupio na PO głosować. Nie dlatego, że Hołownia był jakąś wyczekiwaną alternatywą dla wojny polsko-polskiej. A jeśli nawet nią dla kogoś był, to swą partyjnością i staniem po jednej stronie z jednym z plemion udowodnił swą plemienną partyjność. Trudno więc, by ktoś uwierzył w jego trzeciodrogowość, a już tym bardziej bezpartyjność. Wiem, o czym mówię, gdyż sam przeanalizowałem potencjał prawdziwej „trzeciej drogi” w swojej książce pt. „Trzeci sort”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.