Po wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA Zachód oraz Ukraina pogodziły się z wizją szybkiego zakończenia wojny z Rosją. Prezydent Wolodymyr Zełenski podkreśla, że jest gotowy do rozmów pokojowych, ale pod warunkiem otrzymania od sojuszników realnych gwarancji bezpieczeństwa.
Zachód rozważa różne scenariusze zakończenia konfliktu. Jedną z opcji jest wysłanie na Ukrainę kontyngentu złożonego z żołnierzy państw UE, który liczyłby ok. 40 tys. osób. Jedną z brygad miałaby dowodzić Polska. W grze jest jeszcze rozwiązanie proponowane przez Berlin, a więc przyjęcie Ukrainy do NATO bez ustalenia ostatecznych granic oraz model izraelski, który zakłada zakończenie działań wojennych na obecnej linii frontu w zamian za znaczne dozbrojenie Kijowa.
Polska nie wyśle wojsk na Ukrainę
Jak donosi RMF FM, w Brukseli toczą się już dyskusje na temat możliwości wysłania wojsk na Ukrainę. Polska zapewnia, że jej żołnierze nie będą stacjonować w tym kraju. Warszawa wskazuje dwa powody.
Pierwszy z nich to fakt, że tereny dzisiejszej Ukrainy przez długi okres czasu należały do I Rzeczpospolitej. Obecność polskich żołnierzy mogłaby zostać odebrana przez tamtejszych mieszkańców negatywnie.
Drugim powodem jest zaangażowanie polskiego wojska w ochronę granicy z Białorusią. Bez uszczerbku dla bezpieczeństwa kraju trudno byłoby przemieścić służących tam żołnierzy na Ukrainę.
"Dlatego w Brukseli panuje przeświadczenie, że Polska nie wyśle swoich wojsk na Ukrainę w ramach sił pokojowych, które będą oddzielać Rosję od Ukrainy. Co nie znaczy, że nie weźmie udziału w tym przedsięwzięciu" – czytamy na stronie rozgłośni. Na czym miałby polegać ten udział?
Polska wykorzystałaby swoje strategiczne położenie i działałaby jako hub logistyczny dla sił pokojowych na Ukrainie. Byłaby to rola zbliżona do tej pełnionej przez Warszawę obecnie.
Czytaj też:
Kiedy Tusk pojedzie na Ukrainę? Premier zdradził szczegóły ustaleń z ZełenskimCzytaj też:
Zełenski rozmawiał z Tuskiem. Tematem rozszerzenie UE