RYSZARD GROMADZKI: Rozmawiamy, nie znając jeszcze oficjalnych wyników II tury wyborów prezydenckich. Pan wielokrotnie przestrzegał przed wyborem Rafała Trzaskowskiego na prezydenta, argumentując, że byłoby to zagrożenie dla suwerenności Polski
KRZYSZTOF BOSAK: Wybór Rafała Trzaskowskiego oznaczałby monowładzę obozu Donalda Tuska. Zwolnienie wszelkich hamulców i ograniczeń, jeżeli chodzi o zmiany prowadzone w duchu realizacji programu eurocentralizmu, lewicowego progresywizmu, ograniczania swobód obywatelskich w imię rzekomego postępu. Myślę, że jest to zagrożenie i dla stabilności ustrojowej państwa, dla jego porządku prawno-instytucjonalnego – co pokazały już działania rządu Donalda Tuska – i dla tego, co zostało z naszej suwerenności. Wybór Trzaskowskiego otwierałby drogę do dalszego jej uszczuplania.
Dalszego uszczuplania czy doprowadzenia Polski do realnej abdykacji z suwerenności?
Abdykacja sugeruje jakiś jeden akt, który zmienia stan rzeczy. Mamy do czynienia z procesem dużo bardziej złożonym. Widzimy ograniczanie suwerenności państw europejskich metodą salami. Stopniowego odkrajania kolejnych kompetencji, często bez podstawy traktatowej, poprzez rozszerzanie władztwa instytucji unijnych. Wymyślanie powodów i podstaw do tworzenia różnych nowych mechanizmów. Oczywiście prezydent, używając prawa weta czy samego ustrojowego wpływu na działanie rządu, może temu procesowi stawiać pewne granice. Natomiast prezydent, który temu sprzyja, może uruchomić w rządzie tendencje do dalszego ograniczania suwerenności. Moim zdaniem jest to proces płynny, który bez pojedynczego aktu formalnej abdykacji może doprowadzić do wydrążenia państwa polskiego z tych kompetencji, które mu jeszcze pozostały. Pamiętajmy, że już wiele kompetencji bez żadnego referendum czy zmian traktatowych zostało przesuniętych do Brukseli w okresie rządów czy to PiS, czy Platformy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.