Zaostrza się spór o sytuację na granicy polsko-niemieckiej. Opozycja zarzuca rządzącym realizowanie polityki migracyjnej Niemiec, z kolei rządzący nie zaprzeczają, że dochodzi do "incydentów", które nazywają… "wyzwaniem". Co ciekawe, można zauważyć sporo rozdźwięków w teoretycznie wspólnej narracji na temat tego, co dzieje się na zachodzie Polski.
"Incydenty" czy "wiele przypadków"?
Rządzący zaprzeczają kryzysowi, ale nie da się na zauważyć braku spójności w przekazach. Senator KO Krzysztof Kwiatkowski, odnosząc się do zarzutów o bierność służb, poinformował w niedzielę na antenie Polsatu, że aż 98 proc. prób nielegalnego przekroczenia granicy jest udaremnianych. – To nieprawda, że granica nie działa. Tego typu incydenty miały miejsce także za rządów PiS – zaznaczył, odnosząc się do wpisu Mariusza Błaszczaka na platformie X, w którym były minister obrony narodowej stwierdził, że "zachodnia granica Polski przestaje istnieć".
W podobnym tonie, co senator Kwiatkowski, wypowiedział się Sebastian Gajewski, wiceminister z Nowej Lewicy, który oskarżył PiS i Konfederację o wzniecanie antyimigranckich nastrojów. – Mówienie o kryzysie migracyjnym to manipulacja – powiedział. Jednocześnie przyznał, zaprzeczając niejako słowom Kwiatkowskiego o "incydentach", że jest wiele przypadków przekroczenia granicy, ale polskie służby działają odpowiednio i starają się deportować osoby, które są w Polsce nielegalnie. – Nie ma kryzysu, jest wyzwanie – dodał.
Granica "radykalnie uszczelniona"?
Słowa obu przedstawicieli koalicji rządzącej nie wpisują się z kolei w oficjalną narrację rządu. Kilka dni temu, podczas konferencji prasowej rzecznik rządu Adam Szłapka zapytany o sytuację na polsko-niemieckiej granicy stwierdził, że nie ma niepokojących danych w tym zakresie. – To, co się udało z całą pewnością temu rządowi, to bardzo rzetelne i radykalne uszczelnienie granic i opanowanie systemu wizowego – stwierdził.
Jeszcze inny punkt widzenia przedstawił w ubiegłym tygodniu rzecznik prasowy ministra spraw wewnętrznych i administracji Jacek Dobrzyński, który we wpisie na X stwierdził, że to, co dzieje się na polsko-niemieckiej granicy to zawracanie cudzoziemców, którzy "przebywali na terenie Polski (większość z nich legalnie) i którzy następnie próbują wjechać do Niemiec, ale w wyniku kontroli granicznej otrzymują odmowę wjazdu do tego państwa". Dodatkowo dezinformacją nazwał stwierdzenie, jakoby Niemcy przerzucali do Polski jakichkolwiek migrantów.
Kto ma rację?
Kilka dni temu informowaliśmy o tym, że strażnicy graniczni z Nadodrzańskiego Oddziału Straży Granicznej w Zielonej Górze wyrażają rosnące niezadowolenie z obecnej sytuacji związanej z kontrolą granic. Funkcjonariusze czują, że ich praca traci sens, ponieważ zamiast skutecznie pilnować granicy, muszą odbierać cudzoziemców od niemieckich służb i formalnie legalizować ich pobyt w Polsce. Największy sprzeciw wśród strażników ma budzić polityka otwartych granic wprowadzona przez rząd Donalda Tuska, zgodnie z którą, jak stwierdzili, muszą wykonywać polecenia przekazywane bezpośrednio przez ministra spraw wewnętrznych Tomasza Siemoniaka.
Stanowisko przekazane przez Straż Graniczną podzielają przedstawiciele opozycji, zwłaszcza Konfederacji. W niedzielę, na antenie Polsatu, szef partii Krzysztof Bosak stwierdził, że przerzucanie migrantów przez niemieckie służby do Polski nie są już pojedynczymi przypadkami, a systemowymi działaniami, podczas których migranci mają być rozwożeni przez funkcjonariuszy do parków, noclegowni i szpitali.
Czytaj też:
"Zachodnia granica Polski przestaje istnieć". Opozycja bije na alarm ws. migrantówCzytaj też:
Migranci na granicy. Konfederacja żąda dymisji ministra
Polecamy Państwu „DO RZECZY+”
Na naszych stałych Czytelników czekają: wydania tygodnika, miesięcznika, dodatkowe artykuły i nasze programy.
Zapraszamy do wypróbowania w promocji.
