Prezydent, który przebywa z wizytą w Watykanie, odniósł się w rozmowie z dziennikarzami do decyzji rządu o czasowym przywróceniu kontroli na granicy z Niemcami i Litwą. Kontrole mają zacząć obowiązywać od poniedziałku, 7 lipca.
Duda o rozmowie z Merkel
– 10 lat temu miałem na ten temat rozmowy z panią kanclerz Angelą Merkel. (...) Pytałem ją, w jaki sposób chcecie tych migrantów do Polski skierować. My jesteśmy gotowi przyjąć ludzi, którzy do Polski chcą przyjść świadomie i dobrowolnie, ale jeżeli ktoś przyjechał do Europy, a jego celem nie była Polska, to my się nie zgadzamy na to, żeby był siłą do Polski przywożony – relacjonował.
– Ona mnie wtedy pytała "dlaczego". Mówię, że dlatego, że ci ludzie wyjdą (...) my ich nie będziemy więzić, nie będziemy ich zamykać za drutami kolczastymi. Nikt ich nie będzie siłą w Polsce trzymał, oni prawdopodobnie wezmą swoje bagaże i pójdą do Niemiec, a wtedy pani kanclerz zamknie granice, zlikwiduje de facto strefę Schengen i powie, że my, Polacy nie jesteśmy w stanie upilnować migrantów i w związku z powyższym koniecznie jest wprowadzenie kontroli – wspominał prezydent.
Wracają kontrole na granicach. "Niestety, moje słowa okazały się prorocze"
– Niestety, jak pokazał czas, moje słowa okazały się prorocze, bo Niemcy rzeczywiście wprowadzili kontrole na całym szeregu swoich granic. Mówiłem wtedy pani kanclerz, że to będzie zagrażało podstawowym swobodom w Unii Europejskiej, żeby tego nie robili, żeby nie dokonywali tej przymusowej relokacji – dodał.
Prezydent wyraził nadzieję, że swoboda podróżowania po UE "nie odchodzi w przeszłość, ale jest conajmniej zagrożona, niestety złą polityką migracyjną". – Granicy trzeba strzec, tak jak my to robimy cały czas – argumentował.
Czytaj też:
Imigranci przekazywani z Niemiec. Semka: Chcą pozbyć się ROG z granicy
