Teraz jeszcze aż tak źle nie jest, ale konsekwencje istnieją i są poważne. Otósh przeczytaliśmy w polskich mediach streszczenie artykułu z „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (wstyd przyznać, ale nie mówimy po niemiecku), z którego wynika, iż z powodu rosnącego dobrobytu w tym kraju coraz mniej januszów decyduje się na sezonowe wyjazdy do Niemiec do pracy. W związku z tym niemiecki rynek pracy przechodzi pewne trudności, iż nie ma osób od wykonywania pewnych prostych i nieskomplikowanych czynności, do których idealnie nadawali się właśnie Polacy.
Stawia nas to w kłopotliwym położeniu niespłaconego zobowiązania, iż nie dość, iż wszystkie te wojny, w których Polska brała udział, to jeszcze teraz nie ma rąk do pracy, bo janusz w wakacje woli grillować na działce, niż pojechać na truskawki czy tam szparagi, czy co się o tej porze roku zbiera. To pokazuje też destrukcyjną siłę neoliberalizmu, w którym jednostki pracujące tracą ambicje, osiągnąwszy pewien poziom dobrobytu, a więc starego poloneza w dieslu, grilla, działkę, kiełbasę z biedry i 24 puszki taniego piwska z promocji 12 + 12.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
