Mec. Lewandowski: Zakładnicy trzeciej władzy

Mec. Lewandowski: Zakładnicy trzeciej władzy

Dodano: 
Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Waldemar Żurek
Minister sprawiedliwości, prokurator generalny Waldemar Żurek Źródło: PAP / Leszek Szymański
Z dr. Bartoszem Lewandowskim, adwokatem rozmawia Ryszard Gromadzki.

RYSZARD GROMADZKI: Patrząc z perspektywy przeciętnego Polaka, trudno oprzeć się wrażeniu, że system wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju koncentruje się na porachunkach obecnej władzy z opozycją. Czy to nie objaw głębokiej dysfunkcyjności tego systemu?

DR BARTOSZ LEWANDOWSKI: Jeżeli chcemy rozmawiać o dysfunkcyjności systemu wymiaru sprawiedliwości, to spójrzmy na niego nie z perspektywy polityków, ekspertów czy osób, które biorą udział w debacie publicznej, narzucając często określoną narrację, lecz z perspektywy obywateli. Wyniki ostatniego sondażu dotyczącego zaufania do sądów wskazują wyraźnie, że obywatele wyrażają w nim bardzo złe zdanie o polskich sądach. Poziom zaufania do sądów jest dramatycznie niski i jedynie co trzeci Polak ufa wymiarowi sprawiedliwości (ok. 36 proc.). To spadek o ponad 6 punktów procentowych w ciągu roku. O 10 p.p. wzrósł od 2024 r. odsetek osób, które „zdecydowanie” nie ufają sądom w Polsce. Te badania pokazują, że jest jakiś wyraźny rozdźwięk pomiędzy społeczeństwem a sędziami. To pokazuje, że Polacy widzą, iż sędziowie nieustannie zajmują się sobą, a nie służeniem obywatelom, co skutkuje chociażby destabilizacją postępowań, które są prowadzone, a także godzą w porządek państwa. Co do dysfunkcyjności sądownictwa, o którą pan pyta, to zgadzam się, że system sądowniczy w Polsce nie funkcjonuje właściwie. Istnieje, szczególnie w dużych ośrodkach, ogromny problem z przewlekłością postępowań. Na przykład w sądzie w Gdańsku jest sytuacja, że terminy rozpraw w sprawach frankowych wyznaczane są nawet na 2031 r.

Czy przewlekłość postępowań to rzeczywiście główny problem polskich sądów? Czy ludziom bardziej nie doskwiera deficyt sprawiedliwości, z którym spotykają się w sądach, i uwikłanie wielu sędziów w politykę lub lokalne układy?

Uważam, że z punktu widzenia wielu Polaków oczekiwanie przez lata na rozstrzygnięcie swojej sprawy w sądzie stanowi bardzo istotny problem. A dodatkowo brak pewności, że jakiś sędzia w sądzie wyższej instancji nie zakwestionuje statusu innego sędziego, bo ten mu się nie podoba, na pewno nie buduje zaufania do sądów. Mam doświadczenia ze swojej praktyki, w której zagraniczni przedsiębiorcy – żywo zainteresowani wejściem na polski rynek – byli zdumieni, ile trwa rozpoznawanie sprawy przed sądem gospodarczym. To na pewno nie buduje zaufania do naszego wymiaru sprawiedliwości, w szczególności gdy słychać, że jeden sąd kwestionuje status innego sądu. Państwo polskie na tym po prostu traci. Każdy system prawny ma lepsze i gorsze strony. Nie ma idealnego. Natomiast my jesteśmy, określmy to, w fazie wojny pozycyjnej pomiędzy sędziami. Jest grupa radykalnych sędziów wyraźnie wspierających obecny rząd, zorientowanych na ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka i jego poprzednika Adama Bodnara, którzy nie przyjmują do wiadomości, że dla przeciętnego obywatela to, czy dany sędzia został powołany przez Andrzeja Dudę, Bronisława Komorowskiego czy Aleksandra Kwaśniewskiego, nie ma praktycznie żadnego znaczenia. Moje doświadczenie pokazuje, że dla obywateli liczy się to, czy sędzia jest przygotowany, sprawnie rozpoznaje sprawę, stara się zrozumieć argumenty stron i dba o kulturę na sali rozpraw. To jest pewna fałszywa narracja, którą narzucono w Polsce, jakoby przeciętny obywatel brał poważnie pod uwagę to, czy sędzia, który rozpoznaje jego sprawę spadkową, o zapłatę czy o rozwód był powołany przez KRS po 2017 r. czy wcześniej.

A więc to wirus upolitycznienia trwale destabilizuje polskie sądownictwo.

Wywiad został opublikowany w 41/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Rozmawiał: Ryszard Gromadzki
Czytaj także