Wszystko poszło inaczej. A jeszcze niedawno wizja odsunięcia w Polsce od władzy znienawidzonego PiS układała się jak sen jaki złoty. Niektórzy, na przykład mec. Giertych, zachwycili się nią na tyle, że nieostrożnie mówili o swych marzeniach zupełnie otwarcie. Najpierw wolne i obiektywne media intensywną kampanią informacyjną uświadamiają masom, że PiS je w kampanii wyborczej bardzo oszukał: w rzeczywistości za Dudą i Szydło stoi Jarosław Kaczyński, paranoik i kurdupel łączący w sobie cechy Hitlera i Putina, który chce pozbawić Polaków wolności, zapędzając ich wszystkich do kruchty i na pielgrzymki. Porażone tym odkryciem masy wyprowadza spontanicznie na ulicę oddolnie założony KOD. Tej ulicznej rewolcie przychodzą z bratnią pomocą przyjaciele z zachodnich mediów, rządów, instytucji unijnych i agencji ratingowych, wywierając na rząd PiS miażdżącą presję. Aż wreszcie 19 stycznia, tuż po debacie w Parlamencie Europejskim, która ostatecznie wykazuje moralną i polityczną nicość rządów PiS, albo nawet jeszcze w jej trakcie, Sąd Najwyższy uznaje ostatnie wybory parlamentarne za nieważne, ponieważ PiS wystąpił w nich jako komitet wyborczy, a powinien był zarejestrować się jako koalicja. Ośmieszone, skompromitowane siły reakcji przegrywają powtórne wybory i ku radości całego postępowego świata „wraca wolność”, „znowu jest jak było” i w ogóle „l’Ordre regne a Varsovie”.
Cóż, scenariusz miał jedną wadę. Był oparty na głębokiej wierze salonów byłej władzy we własną propagandę.(...)
FOT. WOJCIECH KRYŃSKI/FORUM