Informując Donalda Tuska o możliwości wygłoszenia swobodnego oświadczenia przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann, powiedziała: "Oczywiście może pan skorzystać z tego prawa w taki sposób, że zaatakuje pan rząd, zaatakuje pan Prawo i Sprawiedliwość. Mieliśmy już z tym do czynienia. Ja liczę na to, że pan premier przyszedł tutaj wyjaśnić sprawę, że pan premier potrafi jeszcze wczuć się w sytuację ludzi skrzywdzonych, ubogich, ludzi, których ta afera pozbawiła środków do końca życia". – Skoro już wygłosiła pani oświadczenie, to ja ze swojego głosu rezygnuje – odparł Tusk.
W czasie przesłuchania Donald Tusk poinformował, że pierwszą informację, która do niego dotarła za pośrednictwem ministra Rostowskiego i Arabskiego otrzymał na przełomie maja i czerwca 2012 roku. – Arabski poinformował mnie, że wpłynęła notatka dotycząca piramidy finansowej i że odpowiednie służby sprawą się zajmują – dodał.
Były premier przekonywał, iż nie są prawdą słowa Małgorzaty Wassermann mówiące o tym, że służby nie zrobiły nic ws. Amber Gold. – Pani przewodnicząca mija się z prawdą. To bardzo delikatna recenzja tego, co teraz robicie – podkreślał Tusk. Jak dodał, praca komisji udowodniła to, że działania w tej sprawie zostały podjęte. – Nie wypada twierdzić, że instytucje nic nie robiły – wskazał.
Na słowa te Wassermann odparła: "Dalej pan nie rozumie co oznacza nadzór nad służbami? Że podawaliście nieprawdę zrozpaczonym ludziom?".
Tusk podkreślił, że zarówno przed notatką Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dot. Amber Gold, jak i po niej, uważał, i nadal uważa, że rolą premiera i władzy wykonawczej nie jest sugerowanie służbom i prokuraturze, jak postępować w tego typu sprawach.
"To moje obywatelskie zobowiązanie"
– Przyjechałem tutaj żeby odpowiadać na pytania, nawet jeśli mam świadomość czemu głównie służy ta komisja i w jakim charakterze jestem przesłuchiwany. Chcę inaczej niż niektórzy związani z pracą tej komisji poważnie to potraktować. To moje obywatelskie zobowiązanie – mówił jeszcze przez rozpoczęciem przesłuchania Donald Tusk.
Piramida finansowa
Spółka Amber Gold, która powstała w 2009 r., podawała się za firmę składującą metale szlachetne, inwestowała w złoto i inne kruszce, a także oferowała klientom kontrowersyjne lokaty w złoto, srebro i platynę, podpisując z nimi tzw. "umowy składu". Po zastrzeżeniach Komisji Nadzoru Finansowego oraz w związku ze śledztwem, które na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prowadzi ABW, w 2012 r. podjęto decyzję o likwidacji i zamknięciu jej oddziałów, a także o wypowiedzeniu wszystkim klientom przedsiębiorstwa obowiązujących umów depozytów towarowych.
Marcin P., szef Amber Gold, usłyszał w sumie 17 zarzutów dotyczących m.in. poświadczenia nieprawdy, nieskładania sprawozdań finansowych spółki, działalności kantorowej bez wpisu do rejestru i działalności bankowej bez zezwolenia. Liczne zarzuty niedopełnienia obowiązków postawiono też pracownikom gdańskich urzędów skarbowych, a także sądów. Kwota roszczeń wobec Amber Gold przekroczyła 600 mln złotych. Marcinowi P. grozi za to 15 lat więzienia.