Nikt nie jest gotowy na koniec świata. A gdy sprawy zaczynają iść źle, zawsze zwycięża nadzieja, że to tylko chwilowe, że zaraz wszystko wróci do normalności. Skala katastrofy jest trudna do oceny, gdy spogląda się jedynie przez pryzmat własnych doświadczeń. Tymczasem mijają godziny, dni, pomoc nie przybywa albo okazuje się zbyt skąpa. W miejsce szoku przychodzi złość, potem rezygnacja, czasem powraca nadzieja. I dzieje się niewiele więcej, bo… no właśnie, patrz punkt pierwszy: nikt nie jest gotowy na koniec świata.
Miniserial „Pięć dni w szpitalu Memorial” („Five Days at Memorial”) jest opowieścią o końcu świata, opowieścią bardziej przerażającą niż niezliczone hollywoodzkie filmy o klęskach naturalnych, kataklizmach z kosmosu, inwazji zombi i cholera wie o czym jeszcze, katalog strachów jest przecież przeobfity. Zwykle oglądamy te historie w chłodnym, klimatyzowanym kinie albo w wygodnym fotelu przed telewizorem, z pełną świadomością, że to nasza „guilty pleasure”. Damy się trochę nastraszyć, lubimy potwory, o ile tylko mamy świadomość, że to jedynie facet w futrze albo gumowym kombinezonie, ewentualnie wysmakowany owoc pracy specjalistów od efektów specjalnych. Kibicujemy pechowym bohaterom, bo żyjemy w przeświadczeniu, że złe rzeczy przydarzają się jedynie innym ludziom.
Zdarzyło się naprawdę
John Ridley i Carlton Cuse odzierają nas ze złudzeń. Scenariusz ich dzieła oparty został na reporterskiej książce Sheri Fink „Five Days at Memorial: Life and Death in a Storm-Ravaged Hospital”. Wszystko, co widzimy na ekranie, zdarzyło się naprawdę. Oczywiście materię rzeczywistości trzeba było przefiltrować na potrzeby serialowej opowieści, zamknąć w dobrze napisanych dialogach, nadać kształt odpowiedni dla telewizyjnej fikcji, ale od początku do końca towarzyszy nam poczucie, że trafiamy w sam środek prawdziwej tragedii. Nie ma tu optymistycznych zwrotów akcji, nie ma przynoszących poczucie ulgi zakończeń poszczególnych wątków. Rzeczywistość skrzeczy? Nie, rzeczywistość rozdziera nasze serca na strzępy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.