Nick Cave pisał ją kilka lat w zachodnioberlińskich loftach, jeszcze w latach 80. – dekadę po tym, jak w oblężonym mieście artystycznych inspiracji szukał David Bowie. Gdy ukazała się w 1989 r., krytyka przyrównywała prozatorski debiut znanego pieśniarza do pisania Faulknera czy Flannery O’Connor.
Pewnie można by dołożyć Cormaca McCarthy’ego. Bohater Cave’a mógłby zrodzić się na kartach dowolnego z powyższych autorów: niemy chłopak uważany przez otoczenie za półgłówka, popychadło żyjące na marginesie surowej, zamkniętej, bardzo religijnej społeczności. Jako że nie może się ze światem komunikować, trudno mu przeciw poniżeniom protestować, ale prawda jest jeszcze okrutniejsza – Euchrid jest w istocie bystry, spostrzegawczy, inteligentny, a w dodatku Bóg przemawia do niego bezpośrednio, zsyłając przedziwne wizje.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.