Eurodeputowany w rozmowie z portalem wPolityce.pl zdradził, że tym razem w unijnym mainstreamie główny akcent kładzie się na bezpieczeństwo wspólnoty, a nie otwarcie drzwi na imigrantów z Afganistanu. Jednocześnie zaznaczył, że zdarzają się odrębne opinie, m.in. przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Davida Sassoliego.
Saryusz-Wolski uspokoił, że prawdopodobieństwo, że na agendzie europejskiej trudna sytuacja w Afganistanie przykryje kryzys na wschodniej granicy UE jest niewielkie. – Tym razem potencjalne sprowadzanie migrantów czy działania hybrydowe na granicy z Polską, Litwą i Łotwą są prawdopodobnie jednoznacznie oceniane zarówno przez Unię, jak i przez NATO jako działania hybrydowe i działania agresywne, jak i zagrożenie wręcz militarne z manewrami Zapad-21– stwierdził.
Trzeba stawiać na NATO
Polityk zwrócił uwagę, że w obszarze bezpieczeństwa Unia Europejska nie może zrobić wiele.
– To, czego można się spodziewać to deklaracje i słowa. Natomiast NATO - to dużo poważniejsza sprawa - słyszymy komunikaty, że NATO jest przygotowane w razie ewentualnego wtargnięcia w granice państw sojuszniczych związanego z działaniami hybrydowymi i z manewrami Zapad-21 – powiedział.
– Generalnie biorąc dominującą diagnozą jest to, że mamy do czynienia z wojną hybrydową. Także trzeba pilnować, żeby tego typu definicja trwała i ją umacniać. Natomiast nie można liczyć na żadne radykalne działania w tej materii. Materia bezpieczeństwa jest kompetencją NATO. Stawiać trzeba na NATO, a nie na UE – zaakcentował rozmówca portalu wPolityce.pl.
UE a Rosja
Zdaniem europosła PiS Rosja czuje się zachęcona do działań zaczepnych polityką ustępstw ze strony Unii, której najwyraźniejszym symbolem jest Nord Stream 2. Według niego Rosjanie obecnie testują, jak daleko mogą się posunąć w swoich prowokacjach. Jednocześnie zdaniem Saryusza-Wolskiego większość unijnych polityków zdaje się w ogóle nie doceniać roli Rosji w obecnym kryzysie na polsko-białoruskiej granicy.
– To jest wypierane ze świadomości. Przecież sprawstwo kierownicze tych wszystkich agresywnych działań hybrydowych na granicy unijnej z Białorusią, a tak naprawdę z Rosją, jest w rękach Rosji. Białoruś jest tylko wykonawcą. Natomiast w tych wszystkich debatach słowo "Rosja" w ogóle nie pada. Poza bezpośrednio dotkniętymi krajami, takimi jak Polska, w zasadzie wszyscy tego unikają udając głuchych i ślepych, wszystko zwalając na Białoruś i redukując do Białorusi. To jest częściowo nieświadome, częściowo świadome. Odwaga wobec Białorusi jest tania, odwaga wobec Rosji jest droga – tłumaczył i dodał, że część spektrum politycznego paradoksalnie postrzega Rosję jako element zdolny do pomocy w rozwiązaniu kwestii białoruskiej.
Czytaj też:
Politycy PO: Nie widzimy powodu, by popierać stan wyjątkowyCzytaj też:
Sondaż o sytuacji na granicy. Złe wieści dla opozycjiCzytaj też:
Macierewicz: Celem tych działań jest obalenie polskiego rządu