Gazeta przeanalizowała dokonania naszych eurodeputowanych na podstawie m.in. obecności na sesjach plenarnych, głosowaniach, a także zadawanych pytań, sporządzanych opinii, czy wypowiedzi. Osoby z rankingu nazwano "euroleniami".
Na czele tej niechlubnej listy jest Jarosław Kalinowski z PSL. Według ustaleń "SE" europoseł uczestniczył tylko w 84 proc. głosowań w PE, a – jak zaznacza tabloid – brukselska średnia to 92 proc. Kalinowski nie sporządził również żadnej opinii.
Gazeta wymienia też nazwiska Beaty Gosiewskiej z PiS (0 opinii, 1 deklaracja) i Janusza Zemke z SLD (0 opinii, 1 deklaracja). Ten drugi nie zgadza się z umieszczeniem go w rankingu "euroleni".
– Można statystyki tłuc. Ja się nie zajmowałem tłuczeniem statystyk, tylko jak się za coś brałem, to były to dość grube rzeczy, na styku transportu oraz bezpieczeństwa – tłumaczył się w rozmowie z dziennikiem europoseł lewicy.
"Super Express" podkreśla, że w czasie pięcioletniej kadencji w Brukseli posłowie do Parlamentu Europejskiego mogą zarobić nawet 2 mln zł, a po ukończeniu 63. roku życia przysługuje im euroemerytura – 5,7 tys. zł.
Czytaj też:
Jest oficjalna data eurowyborów. Prezydent zdecydował