Lisicki: Nie musimy podążać za kierunkiem Brukseli, jakby to była konieczność dziejowa

Lisicki: Nie musimy podążać za kierunkiem Brukseli, jakby to była konieczność dziejowa

Dodano: 
Paweł Lisicki, red. naczelny „Do Rzeczy”
Paweł Lisicki, red. naczelny „Do Rzeczy” Źródło:PAP / Arek Markowicz
Ulegamy brukselskiemu szantażyście, nie mając sił, aby mu się przeciwstawić – zauważa Paweł Lisicki. Polska powinna na nowo przemyśleć kwestię swojej obecności w Unii Europejskiej – ocenił.

O sytuacji Polski w Unii Europejskiej Krzysztof Skowroński rozmawiał na antenie Radia Wnet z redaktorem naczelnym "Do Rzeczy” Pawłem Lisickim.

Lisicki: To już zupełnie inna Unia

Lisicki zaznaczył, że patrząc na to, co od kilku lat, a szczególnie od kilku miesięcy dzieje się w Unii Europejskiej, ciężko nie zadać sobie pytania „po co nam to było”?. – Nie da się ukryć, że Unia, z którą mamy do czynienia to jest zupełnie inna Unia niż ta, do której Polska przystępowała w 2004 roku. Chyba tylko ślepy nie zauważyłby, że ta zmiana zaszła – powiedział.

Publicysta podkreślił, że na szczęście nie istnieją tzw. konieczności dziejowe, przypominając w tym kontekście tezę marksowską, którą uzasadniali swe rządy komuniści. – Po 1989 roku okazało się, że cała ta wizja konieczności dziejowej gwałtownie się załamała i ustrój ten przynajmniej ze świata zachodniego zniknął – przypomniał Lisicki.

– Dlatego nie należy myśleć także o innych systemach politycznych i społecznych, że one muszą wyglądać zawsze tak, jak wyglądają, że jest jakaś konieczność zakodowana, przewidziana, a my nie mamy innego ruchu, jak tylko jej się biernie poddać. Zresztą, to była stała cecha Polaków również w okresie PRL-u, że bardzo wielu ludzi tej wizji, że coś jest konieczne i nie można tego zmienić i trzeba się grzecznie dostosować, nie ulegało i się jej sprzeciwiało – przypomniał Lisicki.

– Mówiąc oczywiście per analogiam, ale jednak w podobny sposób należy podchodzić również do obecnej sytuacji. To nie jest tak, że po przystąpieniu do Unii Europejskiej związaliśmy się na zawsze z tym kierunkiem, w którym podąża Bruksela – zaznaczył publicysta.

"Polacy wierzyli, że UE będzie respektować suwerenne prawa"

Naczelny tygodnika „Do Rzeczy” podkreślił również, że kwestie cywilizacji, kultury, obyczajów, a także tradycji narodowej i ich pozostanie w całkowitej gestii suwerennej Polski było kluczowym warunkiem, który sprawił, że większość społeczeństwa polskiego opowiedziała się za przystąpieniem do UE. – Wchodząc do Unii Polacy wierzyli, że mają do czynienia z instytucją respektująca suwerenne państwa poszczególnych państw – przypomniał.

– Polacy głosujący w 2004 roku w referendum za wejściem do UE wierzyli w to, że mamy do czynienia z instytucją respektującą suwerenne prawa poszczególnych państw. Po przystąpieniu nastąpiły jednak pod tym względem bardzo daleko idące zmiany. Najpierw przyjęcie Traktatu Lizbońskiego, w istotny sposób ograniczającego suwerenność państwową, a później decyzje zapadłe w roku 2020, które suwerenność państwową i narodową w układzie, w jakim się obecnie znajdujemy, czynią czymś iluzorycznym – zwrócił uwagę publicysta.

– To są podstawowe zmiany o charakterze ustrojowym i w podejściu do tradycji, które sprawiają, że moim zdaniem Polska powinna na nowo przemyśleć swoje pozostawanie w Unii Europejskiej i zastanowić się, czy ta instytucja jest najlepszą formą ochrony polskiego interesu narodowego – powiedział Paweł Lisicki.

Czytaj też:
Ziemkiewicz: Rachuby zamiast rachunków
Czytaj też:
Lisicki: Obrona suwerenności Polski będzie musiała prowadzić do polexitu

Źródło: Radio WNET/ DoRzeczy.pl
Czytaj także