Prof. Domański: Wpuszczenie dziennikarzy na granicę to realne zagrożenie

Prof. Domański: Wpuszczenie dziennikarzy na granicę to realne zagrożenie

Dodano: 
Prof. Henryk Domański, socjolog z PAN
Prof. Henryk Domański, socjolog z PAN Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
Wiadomości przekazywane z granicy przez polskie media opozycyjne byłyby jednostronne. Takie jest realne zagrożenie – mówi DoRzeczy.pl prof. Henryk Domański, socjolog z PAN.

Damian Cygan: Według sondażu przeprowadzonego dla "Rzeczpospolitej", 70 proc. badanych chce, żeby opozycja współpracowała z rządem ws. kryzysu na granicy. O czym to świadczy?

prof. Henryk Domański: Ten wynik świadczy o poczuciu zagrożenia i o tym, że takie rozwiązanie byłoby najbardziej korzystne. Jednocześnie to nie oznacza, że 70 proc. respondentów popiera rząd i byłoby skłonne głosować na Prawo i Sprawiedliwość czy Zjednoczoną Prawicę w wyborach parlamentarnych. Mówimy o poczuciu zagrożenia, które uzasadnia zastosowanie nadzwyczajnych narzędzi, jakimi byłaby konsolidacja opozycji w połączeniu z rządem.

Czy w strefie przygranicznej powinni być obecni dziennikarze?

Sądzę, że trzeba by zastosować jakiś system selekcjonowania dziennikarzy. Negatywny aspekt związany z tym jest taki, że wiadomości przekazywane z granicy przez polskie media opozycyjne byłyby jednostronne. Takie jest realne zagrożenie i ono neutralizuje ten pozytywny efekt, jakim jest przestrzeganie zasad demokracji i tego, że brak mediów na granicy zmusza świat do dowiadywania się o sytuacji tylko z przekazów białoruskich czy rosyjskich i tak rzeczywiście jest. Dlatego myślę, że możliwe jest ustępstwo ze strony rządu i dopuszczenie dziennikarzy na granicę w jakimś zakresie. W takiej sytuacji rząd zawsze jest narażony na jakieś zarzuty, bo nawet jak dopuści dziennikarzy to media opozycyjne znajdą pretekst, żeby krytykować władzę.

W ostatnich dniach z wielu państw UE, w tym z Niemiec, płyną do Polski wyrazy wsparcia. Czy kryzys na granicy może się przyczynić do poprawy wizerunku naszego kraju na arenie międzynarodowej?

Póki co tak, dlatego że po pierwsze Polska broni Unii Europejskiej, a po drugie jest krajem zagrożonym. Na razie dominuje aspekt polityczny, że to nie kwestia uchodźców, ludzi biednych i że racja jest po stronie Polaków. Natomiast uważam, że za kilka dni ten stosunek Zachodu może ulec pewnemu odwróceniu i te pozytywne oceny zostaną zneutralizowane przez jakieś zarzuty o brak humanitaryzmu wobec uchodźców, bo one już się pojawiają – może nie ze strony rządów państw, ale ze strony rozmaitych organizacji humanitarnych i ośrodków opiniotwórczych. Za chwilę pojawi się krytyka, że w czasie kryzysu 6 lat temu kraje śródziemnomorskie nie stosowały takich ograniczeń jak Polska w tej chwili. Natomiast w tym momencie wizerunek naszego kraju faktycznie się poprawił, a na pewno wyparł te wszystkie negatywne oceny związane naszymi relacjami z UE i z zarzutami o naruszanie praworządności i niezależności sądownictwa.

Czytaj też:
Wąsik o zasadach dopuszczenia mediów do granicy
Czytaj też:
Budzisz: Należy rozsądnie skorzystać z instytucji akredytacji dziennikarzy

Rozmawiał: Damian Cygan
Czytaj także