Brukselski dyktat

Dodano: 
Sąd Najwyższy z banerem "Konstytucja"
Sąd Najwyższy z banerem "Konstytucja" Źródło:PAP / Leszek Szymański
Marcin Romanowski | Licznik wskazujący liczbę uchodźców, którzy przybyli do Polski uciekając przed rosyjską inwazją na Ukrainę wskazuje już dwa miliony osób.

Chociaż mierzymy się z kryzysem migracyjnym, jakiego Europa nie widziała od II Wojny Światowej, o skali zdecydowanie większej niż ten, który zachwiał zachodnimi społeczeństwami w 2014 roku, to Unia Europejska wciąż blokuje należne Polsce środki z KPO i nie kwapi się do rychłego wsparcia akcji pomocy przybyszom z Ukrainy. Zamiast tego, Bruksela zdążyła wydać wytyczne dotyczące mechanizmu „pieniądze za suwerenność", lub jak ktoś woli „mechanizmu praworządności". Czym jest ta „praworządność"? Tego nie potrafi wyjaśnić nawet Unia, której sędziowie wprost mówią, że brak konkretnej definicji jest zabiegiem celowym, mającym zapewnić elastyczność.

Projekty ws. Sądu Najwyższego

Jedyne, co dla Brukseli jest jasne, to potrzeba zmiany władzy w Polsce, dlatego UE sabotuje polski system prawny domagając się nieuzasadnionych zmian. W odpowiedzi na unijny szantaż, przygotowane zostały kapitulacyjne projekty, które nie dość, że nie naprawią sądownictwa tam, gdzie to konieczne, to jeszcze utwierdzą eurokratów w przekonaniu, iż mogą pouczać zacofanych Polaków i meblować im wymiar sprawiedliwości.

Sprawa zasadnicza jest taka, że projekt przedstawiony przez Solidarną Polskę jako jedyny nie ma na celu prostego cerowania, czy łatania istniejącej ustawy, tylko przedstawienie zupełnie nowego, kompleksowego rozwiązania, zawierającego jednocześnie nową – jakościowo inną – wizję Sądu Najwyższego. Zarówno projekt prezydenta, jak i projekt PiS, zakładają jedynie częściową zmianę, która rzekomo spełni nieuprawnione żądania Brukseli, dostosowując się do wyroków TSUE. Oba projekty nie są pozbawione, mówiąc najdelikatniej, błędów legislacyjnych, a projekt prezydencki, kreujący mechanizm testu na niezawisłość sędziowską, wytworzyłby dodatkowo stan chaosu prawnego, którego za wszelką cenę chcemy uniknąć.

Zaproponowaliśmy zupełnie nowatorską regulację, której ambicją jest zmiana modelu Sądu Najwyższego. Dlatego przewidujemy okrojenie składu, jak również zmianę zakresu jego kognicji i powrót dla tradycyjnej roli SN jako sądu kasacyjnego. Samo ograniczenie składu nie może być podstawą do wnioskowania, czy sąd będzie bardziej czy mniej efektywny. Sąd Najwyższy USA liczy raptem dziewięciu sędziów i jest efektywny, zaś obecny polski SN liczy 100 sędziów, a o jego efektywności można dyskutować.

Jak uzdrowić sądownictwo?

Do reformy sądownictwa nie wystarczająca jest zmiana jakiegoś punktu, czy punktów w konstrukcji władzy sądowniczej. To do niczego nie doprowadzi. To, co jest teraz do zrobienia, to określenie na nowo reguły jej funkcjonowania w oderwaniu do tego, co było, bo każda nowelizacja, jest jedynie utrwalaniem stanu dotychczasowego, który jak wszyscy wiemy jest patologiczny. Czas oderwać się w myśleniu od istniejących struktur i rozwiązań, tym bardziej, że wszyscy wiemy że to one są źródłem dysfunkcji w działaniu trzeciej władzy. Oczywiście, jak każdy wnioskodawca, Solidarna Polska nie zakłada przyjęcia przedstawionego projektu bez zmian. Traktujemy go raczej jako punkt wyjścia do rozmowy, która dzięki naszemu projektowi będzie rozmową szerszą, niż tylko kosmetyczne zmiany bez podejścia głębszego i ambitniejszego.

Kwestionowanie tego, że projekt przedstawiony przez Solidarną Polskę nie odnosi się w ogóle do kwestii KRS jest bezzasadne. Pominąć można fakt, że również pozostałe przedstawione projekty nie obejmują zakresem swoich propozycji zmiany istniejącego modelu powoływania KRS. Inni wnioskodawcy uznali przecież także, że celem zabiegów legislacyjnych jest nadanie nowego kształtu SN, w tym rozstrzygniecie problemu Izby Dyscyplinarnej, a nie nowa regulacja KRS. Co jednak najważniejsze, należy pamiętać, że obecny model kształtowania składu KRS był przedmiotem oceny TK, który uznał, że przyjęty model wyboru sędziów członków KRS jest zgodny z Konstytucją.

Należy przypomnieć, że Konstytucja w art. 187 ust. 4 wprost odsyła do uregulowania na poziomie ustawy sposób wyboru sędziów członków KRS, a jedyny wymóg, jaki w ich przypadku ustanawia, to określenie rodzajów sądów, jakie muszą być reprezentowane w składzie KRS. Godzi się też przypomnieć, że stary sposób wyboru sędziów członków KRS był w swej istocie modelem kooptacyjnym, o charakterze mocno towarzysko-koteryjnym. Dawał władzę prezesom sądów, dla których możliwość powoływania sędziów do KRS była rodzajem mechanizmu kija i marchewki, co przecież budziło bardzo poważne kontrowersje, jeśli idzie o przymiot niezależności sędziego w stosunku do swojego przełożonego.

Powołujący się na europejskie standardy politycy w togach pomijają, że w systemie Rady Europy wprost się zaznacza, że budowanie niezależnej pozycji władzy sądowniczej nie może przewidywać kooptacji, bo ta jest równie niebezpieczna jak uzależnienie sądu od innych władz. Należy przypomnieć, że w obecnym modelu owszem, to Sejm wybiera sędziów członków KRS, ale – czego nie chcą dostrzegać nasi oponenci polityczni – tylko sędziowie i obywatele mają prawo zgłaszać kandydatów! Dzięki temu rola Sejmu sprowadza się tylko do akceptacji bądź braku akceptacji przedstawionych kandydatów, a poza tym wybór dokonany przez Sejm dokonywany jest większością 3/5, co gwarantuje udział opozycji.

Projekt nie przewiduje możliwości kwestionowania przez sądy legalności powoływania innych sędziów, co ma na celu ukrócenie panującej anarchii. Nie może być tak, że sędziowie zamiast sądzić i rozstrzygać konkretne, niekiedy bardzo poważne problemy, będą się zajmowali samymi sobą i będą uwikłani w ciągłą walkę pod pretekstem wyłapywania sędziów, którzy rzekomo są niezawiśli. Widzimy od dłuższego czasu, że tego rodzaju postępowanie powoduje, że trzecia zamiast spełniać funkcje ustrojowo jej przypisane, toczy wewnętrzne wojenki. Na działanie państwa trzeba patrzeć holistycznie. Tymczasem obecnie mamy do czynienia z sytuacją, w której swoistą zasadą zasad jest niezależność sędziów i pod pretekstem ochrony tej zasady, rzekomo dziś naruszonej, de facto rozwala się cały system prawny.

Przecież zasada praworządności, do której tak chętnie odwołują się sędziowie anarchizujący istniejący porządek prawny, przewiduje również stabilność prawa, jego pewność i przewidywalność. Nie może być tak, że sędziowie zajęci bratobójczymi walkami w praktyce niszczą porządek prawny, wyznając zasadę „po nas choćby potop". Nie można się też zgodzić na swoisty kompromis polegający na tym, że w każdej indywidualnej sprawie będziemy badać czy sędzia jest niezawisły, a mało tego, że będziemy uznawać, że jeden i ten sam sędzia w jednej sprawie będzie spełniał standard niezawisłości, a w drugiej nie. Godzi się też przypomnieć, że zarówno w orzecznictwie TK, jak i TSUE przyjęto zgodnie, że akt powołania przez prezydenta sędziego jest jego prerogatywą, której nie można wzruszyć. Przyjęte przez nas rozwiązanie jedynie potwierdza ten punkt widzenia.

Wskazywane przez ekspertów BAS ewentualne wątpliwości nie mają prostego przełożenia na projekt Solidarnej Polski. Wystarczy wskazać przywołany casus przechodzenia sędziego SN w stan spoczynku po ukończeniu określonego wieku. W tej sprawie TSUE analizując poprzednie polskie regulacje uznał, że możliwość prezydenta o decydowaniu o ewentualnym dalszym sprawowaniu funkcji sędziego SN była zbyt arbitralna. Jednak w przedstawionym projekcie nie mamy do czynienia z podobnym, czy tym bardziej tożsamym rozwiązaniem. Założony przez nas mechanizm działa zupełnie inaczej.

Sędziowie którzy będą chcieli orzekać w nowym SN będą poddani ponownej procedurze z udziałem i KRS i prezydenta, zaś ci, który zrezygnują z ubiegania się z pozostanie w składzie SN z automatu przejdą do sądów apelacyjnych, z postawieniem tytułu „były sędzia SN" oraz uposażenia, jakie pobierali w SN. Godzi się przypomnieć, że to rozwiązanie jest w pełni zgodne z Konstytucją RP, która w art. 180 ust. 5 postanawia, że w razie zmiany ustroju sądów lub zmiany granic okręgów sądowych wolno sędziego przenosić do innego sądu lub w stan spoczynku z pozostawieniem mu pełnego uposażenia. W opinii BAS wskazuje się również, że przyjęte w projekcie rozwiązania mogą budzić wątpliwości z punktu widzenia zagwarantowania wymogów niezawisłości i bezstronności sędziowskiej, którą w swoich standardach ustalił TSUE. Rzecz jednak w tym, że zgłoszone wątpliwości dotyczą kwestii, które w projekcie nie zostały w ogóle uwzględnione. Przywołane standardy niezawisłości wywiedzione z art. 19 ust. 1 TUE dotyczą przecież powoływania sędziów z udziałem organu o typie KRS, co – jak już wiemy – nie jest zagadnieniem uregulowanym przez nasz projekt ustawy.

Jako Solidarna Polska mamy nieodparte wrażenie, że podchodząc do naszego projektu, a zarazem proponując alternatywne rozwiązania wiele środowisk zupełnie błędnie uznaje, że dogmatem jest stanowisko TSUE. Tymczasem należy przypomnieć, że ciągle uznajemy, że TSUE z całym impetem wkraczający w model polskiego sądownictwa wykracza poza unormowane w prawie unijnym kompetencje działając ultra vires. Myli też prawo podmiotowe, jakim jest prawo do sądu z prawnym uregulowaniem instytucjonalnego mechanizmu usytuowania i funkcjonowania władzy sadowniczej. Obecna praktyka działania TSUE jest taka, że skoro w traktatach jest prawo do sądu, to interpretując rozciągliwie to prawo mamy prawo wkroczyć w uregulowania, które podejmują kwestię struktury sądu. To jest przejaw nie tylko niebezpiecznego aktywizmu sędziowskiego, ale też nadmiernie ekstensywnej wykładni, bo w ten sposób jakiegokolwiek prawne ograniczenia działania UE – zgodnie z traktatową zasadą kompetencji przyznanych – nie maja właściwie sensu.

To najlepiej pokazuje, że sensem sporu z Unią Europejską nie jest bynajmniej ustrój sądów. Sednem sporu jest relacja na linii państwa członkowskie - Unia Europejska, która od dłuższego czasu jest zaburzana poprzez roszczenia Brukseli do centralizacji, a nawet więcej do federalizacji UE. My stoimy konsekwentnie na stanowisku, że Unia Europejska ciągle, w myśl traktatów, jest dobrowolnym związkiem suwerennych państw, które w sprawach wprost wskazanych, przekazały pewne obszary swojej aktywności na rzecz UE, w pozostałych sprawach pozostając w pełni niezależnymi, suwerennymi podmiotami. Taką Unię wspieramy, tj. Unię realizującą ideę Europy Ojczyzn, a nie Unię politycznych czy ideologicznych dyktatów, które wymuszane są albo pozornymi działaniami prawnymi, albo szantażem finansowym, gdzie szantażysta domaga się naszej suwerenności.

Autor jest wiceministrem sprawiedliwości

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także