"To jest niedobra informacja". Rzecznik rządu o decyzji Zachodu

"To jest niedobra informacja". Rzecznik rządu o decyzji Zachodu

Dodano: 
Piotr Müller
Piotr Müller Źródło:PAP / Mateusz Marek
Pomimo tego, że nie ma zgody na ograniczenie importu węglowodorów na terenie UE, to jest już pokazany pod presją krajów naszego regionu plan odejścia od nich – podkreśla rzecznik rządu Piotr Müller.

W rozmowie z radiową Jedynką Müller podkreślał, że co do zasady deklaracja państw Zachodu o rozszerzaniu sankcji jest istotna, ale jak dodał "musi być wypełniona treścią".

– Kierunkowa decyzja jest dobra, ale ona musi być przełożona, chociażby na kwestie te najbardziej wrażliwe, czyli przede wszystkim ograniczenie lub zakazanie de facto importu ropy, gazu, węgla z Rosji. Inne ograniczenia takie jak kwestie zamknięcia portów, o to też apelujemy czy kwestie włączenia do zakazu większej liczby banków jeżeli chodzi o ograniczenia w systemie SWIFT, bo ta deklaracja również Olafa Scholza z Bundestagu również nie została w pełni zrealizowana – powiedział polityk.

Co dalej z sankcjami?

Rzecznik rządu przekonuje, że można się spodziewać pewnego wzmocnienia sankcji, ale nie zostanie wdrożony pakiet, o który zabiega Polska.

– Te zasadnicze sankcje, o które zabiegamy my, kraje Europy Środkowo-Wschodniej, obawiam się, że nie będą zaakceptowane dzisiaj i to jest niedobra informacja. Natomiast bierzmy pod uwagę, że jest kilka lepszych, które pojawiły się w ostatnich dniach, bo pomimo tego, że nie ma zgody na to, żeby w tej chwili ograniczyć czy zamknąć dostawy ropy, czy gazu na terenie Unii Europejskiej, to jest już pokazany pod presją krajów naszego regionu plan odejścia od importu ropy i gazu i to już jest jakiś sukces, bo to oznacza, że Rosja tak czy tak straci docelowo możliwości zarabiania z tego kierunku – przekonywał Piotr Müller.

Polityk podkreśla, że kwestie energetyczne będą dalej dyskutowane, a na stole oprócz ograniczenia importu z Rosji jest wprowadzenie ceny maksymalnej czyli systemu dopłat, który rekompensowałby wysokie ceny.

Putin zaatakował sąsiedni kraj

24 lutego prezydent Rosji Władimir Putin wysłał wojska na Ukrainę w odpowiedzi na prośbę przywódców samozwańczych republik Donieckiej i Ługańskiej, które wcześniej Moskwa uznała za niepodległe i podpisała z nimi umowy o współpracy i wzajemnej pomocy.

Atak na Ukrainę poprzedziło telewizyjne wystąpienie Putina, w którym poinformował, że podjął decyzję o przeprowadzeniu "specjalnej operacji wojskowej" w celu ochrony osób "cierpiących nadużycia i ludobójstwo przez reżim kijowski".

Moskwa domaga się od Kijowa m.in. uznania Krymu za rosyjski oraz "demilitaryzacji i denazyfikacji" Ukrainy. W trakcie walk rosyjscy żołnierze nie wahali się ostrzeliwać budynków cywilnych – przedszkoli, szkół, szpitali, teatrów czy zwykłych budynków mieszkalnych.

Czytaj też:
Macron: Grozi nam kryzys żywnościowy
Czytaj też:
Pierwsza wymiana jeńców. W grupie cywile z Wyspy Węży

Źródło: Polskie Radio Program 1
Czytaj także