24 lutego prezydent Rosji Władimir Putin wysłał wojska na Ukrainę w odpowiedzi na prośbę przywódców samozwańczych republik Donieckiej i Ługańskiej, które wcześniej uznał dekretem za niepodległe i podpisał z nimi umowy "o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy".
Atak to już drugi etap konfliktu, który trwa od kwietnia 2014 roku. Wówczas Rosjanie zajęli ukraiński Krym. W obecności wojsk przeprowadzono tam "referendum", a następnie ogłoszono, że region wszedł w skład terytorium Federacji Rosyjskiej.
Gwarancje bezpieczeństwa
Władze Ukrainy zaproponowały przyjęcie przez ich kraj statusu państwa neutralnego w zamian za gwarancje bezpieczeństwa. W środę na antenie TVP sprawę skomentował Jakub Kumoch. – Ukraina wyobraża sobie pewną konfigurację, po tym, jak Rosja zgodzi się na wycofanie wojsk i będzie chciała w jakikolwiek cywilizowany sposób z nią współistnieć. Ukraińcy na pewno będą naciskani na to, żeby zrezygnować z członkostwa w NATO. W zamian za to, prezydent Zełenski i rząd ukraiński chcieliby mieć kilka/kilkanaście krajów-gwarantów, czyli państw, które wezmą na siebie odpowiedzialność za to, że granice Ukrainy będą szanowane – mówił.
Jednym z gwarantów Ukrainy miałoby być państwo polskie. – Polska jest odpowiedzialnym krajem, bratnim państwem dla Ukrainy, więc zgodziliśmy się, żeby Ukraińcy mogli nas zaproponować jako jeden z gwarantów bezpieczeństwa – oznajmił Kumoch.
Szef Biura Polityki Międzynarodowej przy Kancelarii Prezydenta zastrzegł, iż w skład grupy wchodziliby też inni sojusznicy z Paktu Północnoatlantyckiego: Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, Wielka Brytania, Republika Federacja Niemiec czy Turcja. – W razie czego, Polska nie broniłaby Ukrainy samotnie – powiedział Jakub Kumoch.
Czytaj też:
Rosja przerzuca na Ukrainę wojska z Gruzji. 2 tys. żołnierzyCzytaj też:
Biden: Ukraińscy żołnierze są szkoleni w Polsce