Prowokacja służb w Zgorzelcu? Bąkiewicz relacjonuje, co się wydarzyło

Prowokacja służb w Zgorzelcu? Bąkiewicz relacjonuje, co się wydarzyło

Dodano: 
Założyciel i szef Straży Narodowej, były przewodniczący stowarzyszenia Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz (C) podczas protestu na moście granicznym w Zgorzelcu
Założyciel i szef Straży Narodowej, były przewodniczący stowarzyszenia Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz (C) podczas protestu na moście granicznym w Zgorzelcu Źródło: PAP / Maciej Kulczyński
Czy podczas manifestacji przeciwko wwożeniu do Polski imigrantów z Niemiec doszło do prowokacji służb? O wydarzeniach w Zgorzelcu mówi Robert Bąkiewicz.

W sobotę na moście łączącym Zgorzelec i Görlitz odbył się protest przeciwko przerzutowi do Polski nielegalnych imigrantów z Niemiec. Nasi sąsiedzi uruchomili w tym celu specjalny ośrodek przy granicy. Poprzedni protest miał miejsce 8 marca na granicy z Niemcami w Słubicach. Wśród organizatorów demonstracji są lider partii Niepodległość i Rot Marszu Niepodległości Robert Bąkiewicz i Kluby Gazety Polskiej.

Organizatorzy przekazali bardzo niepokojące informacje. Według nich podczas protestu prawdopodobnie doszło do prowokacji służb. Chodzi o grupę ludzi z nazistowskimi symbolami. O szczegółach mówił w poniedziałek w Radio Wnet Robert Bąkiewicz.

Doszło do prowokacji? Bąkiewicz mówi, co wydarzyło się w Zgorzelcu

Polityk i działacz narodowy powiedział, że policja zachowała się w sposób niestandardowy. – My poszukiwaliśmy policji, prosiliśmy ją, żeby odcięła drogę i zabezpieczała zgromadzenie. Policja nie chciała tego zrobić. Potem, przy kamerach, również podjęliśmy taką próbę. I to jest coś naprawdę wyjątkowego, dlatego że uczestniczyłem lub organizowałem bardzo wiele różnych zgromadzeń, dużych i małych, w różnych miejscowościach, i z czymś takim nigdy się nie spotkałem. Stąd wniosek, że było to celowe działanie policji, które miało wywołać późniejsze wydarzenia mogące prowadzić, na przykład, do dyskredytacji polskich patriotów, którzy się tam zgromadzili, a także samej idei protestów – powiedział Bąkiewicz.

– Być może policja miała świadomość o tym, że grupa zamaskowanych osób będzie na zgromadzeniu, będzie miała jakieś hasło albo jakieś symbole, które są niedopuszczalne w przestrzeni publicznej. [...] Jestem przekonany, że tak miało być, miało to zwrócić uwagę mediów i zdyskredytować polskich patriotów, organizatorów, po prostu uśmiercić ten dalszy protest, który przecież się cały czas rozwija – powiedział Bąkiewicz.

"Nagle pojawiły się kamery i niemieccy fotoreporterzy"

Zamaskowane osoby kilkukrotnie wezwane do opuszczenia zgromadzenia przez organizatorów, nie zareagowały, doszło do przepychanki, podczas której osoby te użyły gazu pieprzowego. – Oni co do zasady nie robili wiele. Przesunęli się tak, żeby byli najbardziej widoczni. Nagle pojawiły się kamery i fotoreporterzy niemieccy w dużej mierze. Nie byli zainteresowani w ogóle samą manifestacją i robili zdjęcia tym ludziom, które zostały potem wykorzystane właśnie w dyskredytacji czy w wyzwiskach rzucanych wręcz przez niemieckie media, które pisały, że zgromadzeni na demonstracji ludzie byli neonazistami – relacjonował organizator.

Bąkiewicz przedstawił dalej więcej wątpliwości dotyczących zachowania policji, np. poszukiwania zgubionego przez jednego z zamaskowanych mężczyzn telefonu.

twitterCzytaj też:
"Wracają praktyki z czasów pierwszych rządów Tuska". Błaszczak: Żądamy wyjaśnień
Czytaj też:
Protest przeciwko przerzucaniu imigrantów. Morawiecki o prowokacjach

Źródło: Radio WNET / wPolityce.pl / w Polsce24 / Interia / DoRzeczy.pl
Czytaj także