W sobotę w Zgorzelcu odbył się protest przeciwko przerzutowi do Polski nielegalnych imigrantów z Niemiec. Nasi sąsiedzi uruchomili w tym celu specjalny ośrodek przy granicy. Poprzedni protest miał miejsce 8 marca na granicy z Niemcami w Słubicach.
Jak donoszą media, podczas wydarzenia doszło do incydentu. Jak relacjonował Robert Bąkiewicz, na czele manifestacji "pojawili się zamaskowani osobnicy z rasistowskimi hasłami», którzy «nie mieli nic wspólnego z organizatorami»". Zaznaczył, że wiele osób widziało, że ci sami ludzie później "po koleżeńsku" rozmawiali z policjantami. Zastanawiające jest również to, o czym powiedział Bąkiewicz, że policja nie reagowała na prośby, aby te osoby usunąć z demonstracji".
PiS żąda wyjaśnień
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej politycy Prawa i Sprawiedliwości zażądali wyjaśnienia tego, co stało się w Zgorzelcu.
– Wracają praktyki z czasów pierwszych rządów Donalda Tuska. W ostatnią sobotę odbyła się manifestacja w Zgorzelcu, na granicy z Niemcami. Manifestacja, której celem było okazanie sprzeciwu wobec przyjmowania nielegalnych migrantów przez Polskę, nielegalnych migrantów podrzucanych z Niemiec. Wiele wskazuje na to, że doszło do policyjnej prowokacji – powiedział szef klubu Mariusz Błaszczak.
Polityk PiS mówił, że obecni na miejscu policjanci nie chronili uczestników wydarzenia, na którym pojawili się również "dziwni ludzie, którzy głosili niedopuszczalne hasła". Dodał, że wszystko to przypomina sytuację z czasów pierwszych marszy niepodległości, podczas których dochodziło do policyjnych prowokacji.
– Będziemy pytać ministra spraw wewnętrznych i administracji o zachowanie policji w sobotę podczas manifestacji w Zgorzelcu. Manifestacja została zorganizowana zgodnie z prawem, nie było policji, która co do standardu zabezpiecza takie manifestacje, było to zachowanie dziwne – wskazał Błaszczak.
Czytaj też:
"Przestańcie kłamać". Kosiniak-Kamysz komentuje słowa BłaszczakaCzytaj też:
Zarzuty dla Błaszczaka. Kownacki: Próbują przykryć akt zdrady i hańby