W niedzielny wieczór zakończyło się głosowanie w wyborach do węgierskiego parlamentu. Rządząca koalicja Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) walczyła w nich o już czwarte z rzędu zwycięstwo. Na czele bloku stoi szef krajowego rządu.
Już pierwsze sondaże po przeprowadzonym głosowaniu nie pozostawiały złudzeń, że Fidesz wygrał wybory. Po przeliczeniu 99 proc. głosów nie ma już cienia wątpliwości, że zjednoczona opozycja poniosła olbrzymią klęskę.
Orban tryumfuje
– Zapamiętamy to zwycięstwo do końca życia, ponieważ musieliśmy walczyć z wieloma przeciwnikami – podkreślił premier Węgier, wskazując na krajową opozycję, międzynarodową lewicę, brukselską biurokrację, ale także prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, z którym w ostatnich tygodniach pozostawał w napiętych relacjach.
– Cały świat mógł dziś wieczorem zobaczyć w Budapeszcie, że polityka chadecka, polityka konserwatywna, polityka nacjonalistyczna wygrały – mówił Orbán. – Naszym przesłaniem dla Europy jest to, że to nie przeszłość, lecz przyszłość. To będzie nasza wspólna europejska przyszłość – dodał premier.
Jasna deklaracja Orbana
Węgrzy wybierali 199-osobowy parlament. 106 deputowanych jest wyłanianych w jednoosobowych okręgach wyborczych, zaś pozostałe mandaty są rozdzielane z list krajowych wśród partii, które uzyskają ponad 5 proc. głosów zgodnie z systemem d’Hondta.
Oprócz ugrupowania premiera Orbana i bloku formacji opozycyjnych, w wyborach wystartowały jeszcze cztery inne komitety. Wśród nich znalazła się m.in. satyryczna Partia Psa o Dwóch Ogonach. Jednak sondaże nie dawały jej większych szans na osiągnięcie progu wyborczego.
Przypomnijmy, że premier Viktor Orban zadeklarował, iż w przypadku zwycięstwa Fideszu Węgry nie zaangażują się w wojnę na Ukrainie.
Czytaj też:
Olbrzymi sukces Orbana. Fidesz z większością konstytucyjnąCzytaj też:
Triumf Orbana. Lewica wyciąga pierwsze wnioski