DoRzeczy.pl: Uważa pan, że sprawa katastrofy smoleńskiej podzieli Polaków i nie powinno się wracać do tego tematu. Został pan za to mocno skrytykowany, zwłaszcza przez polityków PiS. Czy podtrzymuje pan swoje zdanie?
Artur Dziambor: Jest mi strasznie smutno, że krytykują mnie politycy PiS, ale jeszcze bardziej smutno mi jest, że od dawna, pomimo wielkich zapowiedzi, nie zaprezentowano raportu wcześniej, że skończyły się wielkie rocznice smoleńskie, a teraz, gdy jest pretekst wywołany wojną, naglę można wprowadzić narrację, że dwanaście lat temu Rosja zabiła naszego prezydenta. W takim razie, jeśli mówimy A, to powiedzmy też B.
Czym jest B?
Wypowiedzeniem wojny. Jeśli mówimy, że Rosjanie zabili nam prezydenta, to powinniśmy wypowiedzieć Rosji wojnę. A skoro tego nie robimy, to jest jasne, że chodzi o to, żeby sobie podyskutować, pobudzić demony w społeczeństwie, które dziś jest emocjonalnie nastawione, więc może więcej ludzi uwierzy w tę teorię i będzie jeszcze mocniej atakować tych, którzy uważają, że sprawa została rozliczona i był to nieszczęśliwy wypadek. Niestety, tak to jest w polityce. Brakowało odwagi Macierewiczowi i Kaczyńskiemu, żeby mówić o tym pół roku temu, a raport jest gotowy od lat.
Nie mamy pełnych dowodów na zamach, ale widzimy przecież do czego zdolny jest Putin. To pana nie przekonuje? Przecież możemy domniemywać winę.
Możemy domniemywać, ale nie w tym przypadku. Mamy raczej pewność, że był to nieszczęśliwy wypadek. Jeżeli zamach miał się odbyć, to raczej ze strony Polski, bo tu musiałoby się to zacząć. Ładunki wybuchowe o których mówił Antoni Macierewicz musiałyby zostać zamontowane po stronie polskiej, a jeżeli już komuś zależało na tym, żeby prezydent Kaczyński odszedł w taki sposób, to byli to dawni agenci WSI. Raport dot WSI miał się ukazać i mógł zniszczyć wiele prowadzonych przez nich interesów. Przypomnę również, że w 2010 roku Lech Kaczyński miał bardzo niskie notowania, podobnie jak PiS i wiadomo było, że miał małe szanse na drugą kadencję. Dlaczego miało się go unicestwiać, skoro zaraz mógł odejść normalnie? To naprawdę złe demony, których nie powinno się budzić w społeczeństwie.
Mamy rekordową inflację. Premier Mateusz Morawiecki wskazuje, że ceny rosną z powodu wojny. Zgodzi się pan z taką oceną?
Premier mówi, że nie mamy inflacji, tylko „putinflację”, czyli zwalamy na Putina winę za katastrofę, teraz kwestię inflacji. Za chwilę okaże się pewnie, że nie było w Polsce koronawirusa, a lockdowny spowodował Putin. Rozumiem, że jest na to teraz atmosfera, żeby robić taką narrację, ale ona jest fałszywa. Mamy zarzuty do Rosji wobec jej działań na Ukrainie, mamy uchwałę mówiącą o tym, że Putin jest zbrodniarzem i powinien być postawiony przed trybunałem i to jest dla nas jasne. Ale podpisywanie wszystkich porażek rządu pod Putinem, jest kłamstwem.
Czytaj też:
Zamach w Smoleńsku? Lisicki: Hm, hm… Ziemkiewicz: Wajcha przełożonaCzytaj też:
SBU ujawnia plany Rosji wobec zachodniej Ukrainy
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.