Ukraińskie wojsko zostało "zmuszone do wycofania się” z miasta Lisiczańsk, poinformował w niedzielę Sztab Generalny Sił Zbrojnych Ukrainy. Informację potwierdził także prezydent Wołodymyr Zełenski, który jednak zapewnił, że armia odbije stracone tereny.
– Odbudujemy mury, odzyskamy ziemię, a ludzi trzeba przede wszystkim chronić. Jeżeli dowództwo naszej armii wycofuje ludzi z pewnych punktów linii frontu, gdzie wróg ma największą przewagę militarną, w szczególności dotyczy to Lisiczańska – powiedział Zełenski.
Kolejny cel Rosjan
Tymczasem fiński generał Pekka Toveri w rozmowie z dziennikiem "Iltalehti" wskazuje na kolejny cel rosyjskich oddziałów. Powołuje się przy tym na słowa samego Władimira Putina, który po niepowodzeniu operacji podbicia całej Ukrainy, stwierdził, że Rosjanie będą dążyli do "wyzwolenia" obwodów donieckiego i ługańskiego. Zdaniem wojskowego, rosyjskie natarcie w Donbasie skoncentruje się teraz na dalszych posuwaniu się na zachód, co ma doprowadzić do zajęcia całego obwodu donieckiego.
– Będzie to trudne, bo około połowa obwodu wciąż jest pod kontrolą ukraińską. Ukraińcy ufortyfikowali swoje pozycje obronne, a rosyjskie wojska wykrwawiły się już na Ługańszczyźnie. Im dalej posuwać się będzie ofensywa wojsk Putina, tym większym wyzwaniem będzie dla Rosjan zaopatrzenie i zabezpieczenie go – stwierdził były szef fińskiego wywiadu.
Zdaniem Toveriego, jedyną niewiadomą pozostaje kierunek, skąd Rosjanie uderzą na wspomniane miasta.
– Nie wiadomo jeszcze, czy Rosja zaatakuje od północy, wschodu czy południa. Większość wojsk znajduje się na północy, więc najbardziej naturalne byłoby kontynuowanie działań stamtąd, ale oddziały są mocno wykrwawione – stwierdził były wojskowy.
Czytaj też:
Nowe kraje w NATO? Ostra reakcja MiedwiediewaCzytaj też:
Rosja zaatakuje kolejny kraj? Fiński generał: To byłaby misja samobójcza