Prof. Kucharczyk: Kreml zaciera ręce, bo widzi słabość Niemiec

Prof. Kucharczyk: Kreml zaciera ręce, bo widzi słabość Niemiec

Dodano: 
Olaf Scholz, kanclerz Niemiec
Olaf Scholz, kanclerz Niemiec Źródło:PAP/EPA / CLEMENS BILAN
Polityka kanclerza Olafa Scholza wobec Rosji niewiele różni się od tej, jaką prowadziła Angela Merkel – uważa prof. Grzegorz Kucharczyk, historyk z PAN.

Zdaniem profesora obecny rząd Republiki Federalnej Niemiec jest "słaby", a linia polityczna kanclerza Olafa Scholza "niewiele różni się od tej, którą prezentowała Angela Merkel". – Zresztą w ostatnim gabinecie Merkel Scholz był wicekanclerzem – przypomniał.

– Można więc powiedzieć, że z bliska patrzył na kształtowanie polityki Berlina wobec Moskwy i tutaj niewiele się zmieni – ocenił Kucharczyk na antenie TVP Info.

Zwrócił uwagę, że patrząc z perspektywy Kremla "pewnie tylko zacierają ręce, bo widzą słabość rządu niemieckiego". – Widzą też różne kryzysy i przesilenia polityczne, czy to w Wielkiej Brytanii czy w Italii, gdzie premier podał się do dymisji – dodał.

Podkreślił, że dla "całości polityki europejskiej te wiadomości, które razem poskładamy, nie jawią się optymistycznie z naszego punktu widzenia, natomiast z punktu widzenia Kremla będą z pewnością zachętą do eskalowania żądań, także wobec Niemiec, gdy chodzi zwłaszcza o politykę surowcową".

Niemcy w strachu przed odcięciem gazu z Rosji

W poniedziałek Nord Stream 1 został zamknięty na 10 dni, oficjalnie z powodu konserwacji. Gazociąg ma być nieczynny do 21 lipca, ale w krajach zachodnich, a zwłaszcza w Niemczech, pojawiły się obawy, że remont może zostać wykorzystany przez Rosję do całkowitego wstrzymania dostaw gazu w ramach odwetu za sankcje nałożone w związku z inwazją na Ukrainę.

Atak trwa od 24 lutego i przekształcił się w największy konflikt zbrojny w Europie od momentu zakończenia II wojny światowej. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przyznał, że na wschodzie kraju, gdzie toczą się najostrzejsze walki, codziennie ginie od 60 do 100 ukraińskich żołnierzy.

Moskwa nie nazywa swoich działań wojną, lecz "specjalną operacją wojskową" i domaga się od Kijowa "demilitaryzacji i denazyfikacji" Ukrainy. Za informowanie o sytuacji na froncie nie tak, jak życzy sobie Kreml (np. podawanie prawdy o zabitych żołnierzach rosyjskich), grozi nawet do 15 lat więzienia.

Czytaj też:
Łukaszenka przyznaje: Straciliśmy Ukrainę
Czytaj też:
UE ogranicza pomoc dla Ukrainy. "Wystraszyła część krajów"

Źródło: TVP Info
Czytaj także