Resort obrony Federacji Rosyjskiej potwierdził, że żołnierze zostali wycofani ze strategicznego miasta Łyman na wschodzie Ukrainy. Zgrupowanie wojsk rosyjskich było zagrożone okrążeniem, w związku z czym podjęto decyzję o odwrocie na dogodniejsze pozycje.
W piątek siły ukraińskie okrążyły od 3 do 5,5 tysiąca rosyjskich żołnierzy. Ukraiński wywiad wskazał, że były tam siły tzw. ludowej milicji "Ługańskiej Republiki Ludowej", 13 oddział BARS "Ruskij Legion”, prawdopodobnie 16 oddział BARS "Kubań", a także zawodowe oddziały rosyjskiej 20 Armii Gwardii.
Jak wskazują komentujący sytuację na froncie analitycy, opanowanie Łymania otwiera wojskom Ukrainy drogę w głąb północnej części obwodu ługańskiego. Chodzi tu o kluczowe dla tego regionu miasta – Łysyczańsk i Siewierodonieck, w których latem toczyły się długie i ciężkie walki.
Wolski: Działania opóźniające
Głos zabrał m.in. ekspert ds. wojskowości Jarosław Wolski. Analityk wyraził swoją opinię w skrótowej formie, za pośrednictwem Twittera.
Zdaniem Wolskiego Rosjanie prowadzili działania opóźniające, cofając się. Mimo niekorzystnej sytuacji czysto militarnej, Łyman był broniony do oporu ze względów politycznych. Wolski zamieścił mapę pokazującą rejon walk.
W jego ocenie "o tyle to uratowało sytuacje że CZĘŚĆ sił RUS wyszła z »worka« zanim stał się »kotłem«, ale trudno pisać o sukcesie Rosji".
Wolski wskazuje, że ostatecznie Rosjanie i tak utracili kontrolę nad strategicznie położonym miastem, a do tego ponieśli dotkliwe straty. "Pan Putin prosimy o repetę i częstsze mieszanie się do dowodzenia" – podsumował.
twitterCzytaj też:
"Wtedy zacząłbym się obawiać". Wolski o groźbach KremlaCzytaj też:
Powołania do służby wojskowej. Putin podpisał dekret