Odbyła się tam premiera filmu pod niecodziennym tytułem „Pieprzę to”, wyprodukowanego przez kolektyw performerów o nazwie „Grupa Dochodzę”. Film nakręcony został w gościnnych wnętrzach fundacji Galerii Foksal. Jest to instytucja powołana przez Joannę Mytkowską, dyrektorkę budowanego w stolicy Muzeum Sztuki Współczesnej. Fundacja współpracuje z twórcami tej miary co Wilhelm Sasnal, Paweł Althamer czy Artur Żmijewski.
Cóż więc powstało w tak zasłużonej dla kultury instytucji? Autorzy filmu opisują go dość skomplikowanymi frazami. Jest to „performatywne studium nienormatywnych choreografii seksu”. Ambicje twórców „studium” wykraczają poza formułę „sztuki dla sztuki”, co powinno wyjaśniać udział w projekcie lewicowej i zaangażowanej społecznie Krytyki Politycznej. Sztuka podług lewicy, poza opisywaniem świata, powinna także go zmieniać. Zgodnie z zamierzeniami autorów, za pomocą ich filmu „w momentami gwałtownym, momentami wręcz leniwym rytmie wzajemności, ustanawia się nowy świat, który choć wydaje się jeszcze nieosiągalny, jest już tu – na wyciągnięcie ręki”. O czym mowa? O „queerowym porno”, przedstawiającym stosunki seksualne „ubarwione” praktykami sado-masochistycznymi.
Nic dziwnego, że projekt „Pieprzę to” zapowiedziany został obszernym artykułem na portalu internetowym gazeta.pl. Tekst zatytułowany „Robią rewolucję w polskiej pornografii”, praktyki kolektywu „Dochodzę” opisuje z nieskrywanym entuzjazmem. Co ciekawe, przypisuje im nie tylko motywacje „rewolucyjne”, ale także patriotyczne. „Okazuje się” – pisze autorka gazeta.pl, „że entuzjaści kina erotycznego znad Wisły mają potrzeby patriotyczne, i w popularnym serwisie (PornHub) szukają pornografii z Polski”. Na tą właśnie potrzebę postanowili odpowiedzieć filmowcy. „Robimy porno polskie, warszawskie, patriotyczne, lokalne. Skupione na figurze Pałacu Kultury” – opowiada „część kolektywu”, ukrywająca się pod pseudonimem „Biczysko”. Nie tylko patriotyzm zainspirował filmowców do pracy. Drugą, cenną dla nich, i podkreślaną w rozmowie z „gazeta.pl” wartością jest „humanizm”. „My chcemy humanizować, pokazywać relacje, połączenia” – deklarują zaangażowani filmowcy. „Uważam, że seksualność jest polityczna, i nie powinniśmy się jej wstydzić. Seks nie jest czymś, co trzeba robić za zamkniętymi drzwiami” – twierdzi „Biczysko”.
Zapewne z tego powodu, obok projekcji filmu odbyło się w świetlicy „Krytyki Politycznej” wydarzenie towarzyszące - „Koło Konsentu” – „warsztaty somatyczne dotykające polityki przyjemności, eksplorujące metody wypowiadania swoich potrzeb, określania granic i formułowania oczekiwań”. Udział w tym dwugodzinnym spotkaniu, poprzedzającym premierę filmu, należało zgłaszać mailowo, jako że ilość uczestników została przez organizatorów ograniczona. Interesujące, że wszystkie te imprezy odbywały się w ramach „Programu oporu”, prowadzonego przez świetlicę Krytyki Politycznej w Warszawie.
Nie jest dla mnie jasne, przeciw czemu wymierzony jest „opór” młodej lewicy, odnoszę jednak wrażenie że może to być opór jałowy. Definiowanie patriotyzmu jako możliwości uprawiania seksu w pomieszczeniach z oknami wychodzącymi na Pałac Kultury wydaje mi się kolejnym dowodem, że część awangardowych filmowców może mieć spore problemy ze zrozumieniem swych powinności wobec wspólnoty narodowej. Warto podkreślić i z satysfakcją odnotować fakt, że pomimo „patriotycznych” deklaracji twórców ani produkcja, ani premiera filmu nie została wsparta przez jakiekolwiek instytucje publiczne.