Były prezydent Rosji skomentował zamach na Władlenia Tatarskiego. Przypomnijmy, że zginał on w niedzielnym zamachu w wyniku wybychu.
Według portalu rbc.ru, do wybuchu doszło w pobliżu sceny, na której propagandysta wzywał do mordowania Ukraińców. W kawiarni trwał bowiem jego wieczór autorski zorganizowany przez ruch Cyber Front Z. Źródłem eksplozji była prawdopodobnie statuetka podarowana Tatarskiemu. Śmierć Tatarskiego potwierdziło rosyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.
Miedwiediew zapowiada zemstę
Komentując niedzielne wydarzenia w Sankt Petersburgu Medwiediew napisał, że "terroryzm znów jest na naszych ulicach, w naszych miastach". Zdaniem byłego prezydenta Rosji, nie ma wątpliwości, że za zamachem na Tatarskiego stoi rosyjska opozycja.
"Teraz te siły, w których nasi zaprzysiężeni zachodni przyjaciele widzieli ostatnio «honor i sumienie epoki», zaangażowały się w terror. Przeciwnicy «autorytarnego reżimu». Nieustraszeni rycerze sprawiedliwość i walczący z korupcją. Maski zostały zrzucone. Ci łajdacy nie tylko otwarcie chcą klęski Rosji i śmierci naszej ojczyzny, teraz rozstrzeliwują swoich rodaków” – napisał Miedwiediew na Telegramie.
Wiceszef Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej żałuje jednak, że ci, którzy "finansowali wynajętych zabójców, którzy dyktowali im plany”, pozostają bezkarni. Według Miedwiediewa, wszystkiemu jest winna "nieprzejednana opozycja, która od ponad roku walczy z własnym krajem przy aktywnym wsparciu Zachodu, gdzie kręcone są o tym żałosne filmy, nagradzane angażującymi nagrodami”. Polityk nazwał rosyjskich opozycjonistów "terrorystami i mordercami”, którzy "oddali się ciemności i terrorowi razem z mordercami z ich rodzimego nazistowskiego reżimu w Kijowie”.
"Z terrorystami się nie negocjuje. Tępi się ich jak wściekłe psy, którym z psyków płynie jadowita ślina. Bez zbędnych, patetycznych słów. Po prostu nadarza się okazja. Nawet jeśli czasami zajmuje to lata. Nie ma dla nich przebaczenia i współczucia” – podsumował Miedwiediew.
Czytaj też:
Miedwiediewowi puściły nerwy: Otrzymają karęCzytaj też:
Miedwiediew: NATO chce doprowadzić sytuację do punktu bez powrotu