O trujących owocach katolickiego meaculpizmu (cz. 2). Geneza kapitulacji
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

O trujących owocach katolickiego meaculpizmu (cz. 2). Geneza kapitulacji

Dodano: 
Jerozolima, zdjęcie ilustracyjne
Jerozolima, zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP/EPA / ABIR SULTAN
A wszystko zaczęło się nie tak dawno temu, bo jeszcze w 1959 roku, praktycznie zaraz po śmierci Piusa XII, gdy na tronie papieskim zasiadł „dobry papież Jan”.

W „Krwi na naszych rękach?” pisałem:

„Patrzę na to i czasem wręcz oczom nie wierzę, z jaką potulnością, tchórzostwem i brakiem woli oporu hierarchowie Kościoła poddają się procesowi reedukacji. Nieznośne jest to nieustanne bicie się w piersi, sypanie głów popiołem, tchórzliwe merdanie ogonem i żałosna chęć przypodobania się silniejszym. O ile z jednej strony, głównie żydowskiej i różnych liberalnych teologów, pojawiają się coraz to nowe oskarżenia, o tyle z drugiej mamy do czynienia z kapitulacją i rejteradą. Większość chrześcijańskich teologów nie ma wątpliwości, że Holocaust, w języku kościelnym mówi się o Shoah, musi zmienić chrześcijaństwo.

Posłanie Julesa Isaaca

Początek zmian nastąpił w latach tuż po drugiej wojnie światowej, kiedy to coraz częściej zaczęło dochodzić do rozmów międzyreligijnych z udziałem teologów żydowskich i chrześcijańskich. Swoistym przełomem było spotkanie papieża Jana XXIII z żydowskim pisarzem, myślicielem, badaczem historii Kościoła Jules’em Isaakiem. Postać to niezwykła i tragiczna zarazem – w czasie wojny stracił we Francji całą rodzinę. Być może to właśnie nadało jego poglądom na chrześcijaństwo, jakie głosił konsekwentnie od lat 40., szczególną rangę. Według Isaaca, który – jak można sądzić – przekonał do swego rozumowania Jana XXIII, XX-wieczny antysemityzm, który doprowadził do Shoah, ma swoje źródło w chrześcijańskim „nauczaniu pogardy”.

W kilku swoich książkach, niewydanych, niestety, po polsku, Isaac starał się wykazać, na czym to „nauczanie pogardy” polegało. Według niego składało się na nie kilka twierdzeń. Po pierwsze chrześcijanie byli przekonani, że judaizm z okresu przed przyjściem Chrystusa był religią skostniałą i legalistyczną, Żydów zaś uznawali za cielesnych i zbyt skupionych na tym, co doczesne. Podobnie elementem „nauki pogardy” miało być przeświadczenie, że to Żydzi byli głównymi prześladowcami Jezusa, którego nie uznali za Mesjasza. Inną częścią tego nauczania była wiara, że karą za brak wiary w Jezusa było odrzucenie społeczności judaistycznej, nazywanej „Synagogą szatana”. Żydów zaczęto postrzegać jako naród bogobójców, słusznie wygnany z Ziemi Świętej i przeznaczony do błąkania się po świecie. Isaac sądził, że pierwotna wrogość do Żydów została zakodowana na kartach Nowego Testamentu. Mniemał, że dzięki temu weszła ona na trwałe do nauki Kościoła i stała się częścią jego liturgii, kościelnej sztuki, retoryki, literatury. Istnieje zatem, uważał żydowski myśliciel, łańcuch przyczynowo-skutkowy, który wiąże pierwszych uczniów Jezusa i XX-wiecznych antysemitów.

W opowieści tej kluczowe są dwa momenty – sam początek antysemickiego przekazu, czyli uformowanie się ksiąg Nowego Testamentu, oraz zdobycie przez chrześcijaństwo roli religii dominującej w cesarstwie, czyli czasy Konstantyna. Wówczas to pierwotna antysemicka świadomość mogła, mniemał Isaac, przejawić się w życiu publicznym. Zgodnie z tym rozumowaniem, które idąc śladami żydowskiego badacza, przyjmować zaczęło coraz większe grono teologów chrześcijańskich, dzieje Kościoła stają się jednym wielkim pasmem nieszczęść, zbrodni i katastrof, chrześcijanie okazują się siewcami dziejowej nienawiści, Żydzi ich niewinnymi, bezbronnymi ofiarami. Jednym tchem można już wskazywać na kolejne przykłady dziejowej niesprawiedliwości: na wyprawy krzyżowe, działalność inkwizycji, wygnanie z Anglii, Hiszpanii czy Portugalii, oskarżenia o mord rytualny, tworzenie gett. Ostatecznym rezultatem takiego kościelnego podejścia było pojawienie się potwora, bestii, Adolfa Hitlera. „Nic dziwnego, że Hitler, ochrzczony katolik, mógł powiedzieć, że on tylko dopełnił zadanie Kościołów” - pisał anglikański teolog Kenneth Cracknell. Swoją drogą, aż trudno uwierzyć, że ktoś na poważnie może cytować wypowiedzi niemieckiego zbrodniarza, widząc w nich potwierdzenie tezy o rzekomo zbrodniczych ciągotach chrześcijan. Jednak wyznawcom holocaustianizmu tego rodzaju wątpliwości najwyraźniej snu z powiek nie spędzają. Nic dziwnego, że pierwszym przewodniczącym Komisji do spraw Dialogu Chrześcijańsko-Judaistycznego przy Episkopacie USA został ksiądz Edward H. Flannery, autor opublikowanego w 1965 roku dzieła „The Anguish of the Jews” („Udręka Żydów”), w którym próbował opisać dwadzieścia trzy wieki męczarń żydowskich. Konkluzje duchownego, wiernego ucznia Isaaca, są jednoznaczne. Chrześcijanie muszą jego zdaniem w pełni przyjąć na siebie odpowiedzialność za skutki antysemityzmu: tak Kościół, jak i jego wyznawcy „aktywnie lub pasywnie uwikłani byli w tę tragiczną historię, a szczególnie w jej najbardziej ohydną manifestację, w Holocaust”.

Uczniowie Isaaca nie chcą zrozumieć, że polemiki antyjudaistyczne, słuszne lub nie, można zrozumieć jedynie w kontekście, to znaczy uwzględniając spór, konflikt, niekiedy wręcz wojnę chrześcijan i Żydów. Tylko uznając podstawową wagę sporu o prawdę, o to, kto jest właściwym dziedzicem niezafałszowanego objawienia, można zrozumieć zaciekłość i gwałtowność starcia. Tylko wierząc w to, że Bóg sam zabrał głos w historii i powierzył swe nieomylne Słowo człowiekowi, każąc mu go strzec i przekazywać, można pojąć gwałtowność zmagań. Jednak zwolennicy nowego podejścia nie zajmują się historią, ale uprawiają ideologię. W gruncie rzeczy są sceptykami i nie wierzą w możliwość dotarcia do niepodważalnej prawdy religijnej. Ci, którzy wierzyli, że została im ona dana i że obowiązuje po równi wszystkich ludzi, tradycyjni chrześcijanie, jawią się w ich oczach jako fanatycy i obsesjonaci. Dlatego zamiast dostrzegać obustronną wrogość i podstawowy spór o prawdę, widzą całą rzeczywistość z jednego tylko punktu widzenia. W tych opowieściach chrześcijanie są złymi bohaterami, a Żydzi, którzy tak samo jak chrześcijanie wierzyli, że to im zostało powierzone objawienie, i tak samo próbowali zdobyć przewagę i pokonać religię Chrystusa, z definicji stają się dobrymi; chrześcijanie to oprawcy, Żydzi – męczennicy; chrześcijanie są tępi, pełni obsesji, szalonych podejrzeń, uprzedzeń i stereotypów, Żydzi zaś robią wrażenie przybyszów z innego, rozumnego, pełnego altruizmu i otwarcia świata, którzy wskutek pierwotnego błędu zostali wtrąceni w świat przemocy, męczarni i udręki.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także