Ołeksandr Musienko, szef Centrum Wojskowych Badań Prawnych, powiedział w jednym z wywiadów, że ukraińskie społeczeństwo ma bardzo duże oczekiwania, co do wyników ofensywy, ale rzeczywistość jest nieco inna.
– Rzeczywista sytuacja jest taka, że dziś musimy powiedzieć i zrozumieć, że kampania ofensywna może przeciągnąć się na następny rok. Teraz nie możemy mówić, że jesteśmy w stanie dokonać szybkiego i bardzo poważnego przełomu. Potrzebujemy więcej broni i sił – zauważył ekspert.
Rosyjskie linie obrony
Według niego, rosyjskie jednostki nadal utrzymują zdolność bojową na niektórych kierunkach, mimo że siły ukraińskie prowadzą uderzenia na dużą skalę. Musienko zauważył, że zaminowanie linii obrony dała Rosjanom czas i zmusiła Ukraińców do zmiany taktyki, mianowicie artylerią, której miejscami brakuje.
Komentując sytuację na kierunku Kupjańska, ekspert powiedział, że Rosjanie przerzucają tam teraz jednostki z kraju. W czerwcu i lipcu rosyjskie wojsko prowadziło działania mobilizacyjne. Jego zdaniem głównym celem Rosjan jest uniemożliwienie ukraińskim wojskom posuwania się na południe.
– I to jest główna motywacja, dla której chcą przejąć inicjatywę. Z ich punktu widzenia działania wojenne na wschodzie mogą trwać dłużej, bo tam jest odpowiednie położenie geograficzne, logistyka, a tereny były wcześniej okupowane. Powiem szczerze: stamtąd łatwiej im zaatakować – wyjaśnił Musienko.
Jednocześnie podkreślił, że sytuacja na południu jest inna. Rosjanie włożyli wiele wysiłku w obronę i rozumieją, że jeśli Ukraińcy "zepchną ich tam z powrotem, to już będą ściśnięci tak, że nie będzie możliwości stamtąd uciec”.
– Zostanie tylko wschód. A żeby zachować ten korytarz lądowy, postanowili przejąć inicjatywę i przeprowadzić operację flankującą – zaznaczył ekspert.
Czytaj też:
"Symetryczna odpowiedź". Kreml reaguje na decyzję polskiego MONCzytaj też:
Ukraińska armia: Rosjanie przeszli do ofensywy