We wtorek klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości zgłosił 9 kandydatów na członków komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów. Żaden inny klub nie przedstawił swoich propozycji.
Opozycja krytykuje powołanie komisji, argumentując, że jest ona narzędziem "polowania na czarownice" i sposobem na wykluczenie Donalda Tuska z życia publicznego tuż przed wyborami. We wczorajszym wywiadzie dla TVN24 Radosław Sikorski, europoseł PO, stwierdził, że komisja "jest ewidentnie niekonstytucyjna" i, że "będzie z tego kupa śmiechu, tak jak z różnych komisji Macierewicza".
Tymczasem Paweł Kukiz na antenie radiowej "Trójki" wskazywał, że liczył na zmianę zdania opozycji po nowelizacji przepisów określających funkcjonowanie komisji.
– Ja myślałem, że po tych zmianach, do których doprowadził prezydent również opozycja zmieni zdanie w kwestii tej komisji […]. To jest chyba raczej działanie bardziej polityczne w tej chwili, żeby pokazać, że Prawo i Sprawiedliwość wychodzi z twarzą, ta komisja jest i tak dalej – powiedział.
Referendum
Kukiz, który od lat popiera zwiększenie roli referendum w życiu publicznym, skomentował także zapowiedzi polityków opozycji o bojkocie październikowego referendum. Jak powiedział, nie jest to dla niego zaskoczeniem.
– Proszę sobie przypomnieć, że w 2004 roku Donald Tusk zebrał podpisy pod swoją własną propozycją referendum, 4xtak. Zebrał 550 tysięcy podpisów obywatelskich potrzebnych do rozpisania, starania się, aspirowania o rozpisanie referendum przez Sejm. Przyniósł te podpisy do Sejmu, a następnie je zmielono, a potem, kiedy władzę odzyskała Platforma Obywatelska, kiedy miała możliwość wprowadzenia tych postulatów 4xtak, czyli woli 750 tysięcy ludzi, to tych postulatów nie wprowadzono – powiedział poseł.
Czytaj też:
Kukiz: Kaczyński jest politykiem znacznie wyższego formatu niż "tygrysek"Czytaj też:
Kukiz zaskoczył. Kołodziejczak: Usiądę z nim na poważną rozmowę