W piątek doszło do spotkania przewodniczącego PO Donalda Tuska z kandydatami na ministrów w rządzie KO, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy. W Sejmie pojawił się m.in. prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, który w gabinecie Tuska ma być wicepremierem i ministrem obrony narodowej.
– Wierzę, że to rząd na dłużej niż cztery lata – powiedział dziennikarzom lider ludowców przed spotkaniem. Pytany, czy ilość resortów, jakie przypadną przedstawicielom PSL to jego osobisty sukces, Kosiniak-Kamysz odparł, że "to sukces całej drużyny".
– To są ważne sektory – gospodarki, bezpieczeństwa, rozwoju, rolnictwa, infrastruktury – to jest duża część odpowiedzialności. A cała Trzecia Droga to jest jeszcze energia, klimat i sprawy związane z rozwojem regionalnym, więc jesteśmy na pewno zadowoleni, choć to jest wielkie zobowiązanie – podkreślił.
Kosiniak-Kamysz o przejęciu MON: Od Błaszczaka oczekuję normalności
Pytany, czy przez ostatnie tygodnie przygotowywał się do objęcia stanowiska szefa resortu obrony, polityk odpowiedział: – Jestem chyba najdłużej funkcjonującym członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Ostatnie osiem lat w parlamencie było dużo o bezpieczeństwie. My mówiliśmy o trzech gwarancjach bezpieczeństwa (Polski): wspólnota narodowa, siła w sojuszach – UE i NATO, i modernizacja armii. I te trzy rzeczy będą nam przyświecać – przekonywał.
Dopytywany, czego spodziewa się po Mariuszu Błaszczaku, który będzie musiał odejść z ministerstwa, Kosiniak-Kamysz stwierdził, że "oczekuje normalności". – Ktoś wygrywa wybory, ktoś przegrywa. Ja sam przekazywałem ministerstwo. Myślę, że zrobiliśmy to w bardzo elegancki sposób. Oczekuję normalności z drugiej strony – powiedział.
Odnosząc się do plotek, jakoby PiS zostawił przyszłemu rządowi "kukułcze jaja", lider PSL oświadczył, że "szafy trzeba przeglądnąć, co tam w nich zostało".
Czytaj też:
Rząd Morawieckiego szykuje "niespodziankę" dla koalicji Tuska