A jeśli Kijów padnie? Czy w 2024 r. grozi nam III wojna światowa?
  • Piotr SemkaAutor:Piotr Semka

A jeśli Kijów padnie? Czy w 2024 r. grozi nam III wojna światowa?

Dodano: 
Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy
Wołodymyr Zełenski, prezydent Ukrainy Źródło:Wikimedia Commons
Ciągle zapominamy, że ukraiński duch oporu wobec Rosji może w którymś momencie się załamać. Ciągle zbyt mało doceniamy to, że ukraińskie wojska utrzymują Rosjan ponad tysiąc kilometrów od granicy polsko-ukraińskiej. Odkryliśmy bardzo wiele pokładów niedojrzałości wśród ukraińskich przywódców, ale wciąż są to dla nas partnerzy o wiele korzystniejsi niż bandyci z Kremla.

Czy w 2024 r. wybuchnie trzecia wojna światowa? Szczerze mówiąc, zmęczony już jestem zalewem geopolitycznych prognoz wygłaszanych przez politologów przybierających pozy wszechwiedzących mędrców. Męczą mnie te wszystkie efekciarskie deklaracje, że trzecia wojna już jest, tylko my jej nie zauważamy. Owszem, dezorganizacja dawnej Pax Americana jest widoczna, a nastrój niepewności wzmacniają jeszcze przyszłoroczna kampania prezydencka w USA oraz walka o dominację nad Unią Europejską ze strony Niemiec. Ale najważniejszym pytaniem, które możemy sobie postawić tu, nad Wisłą, właśnie teraz, u progu nowego 2024 r., jest pytanie o to, jak Ukraina przetrwa najbliższe 12 miesięcy. Czy będzie to dla niej czas bez przegranej na polu bitwy? Czy uniknie konfliktu na szczytach władzy? Czy oprze się naciskom państw zachodnich, które zmuszałyby ją do jakiegoś zgniłego kompromisu z Rosją?

Niepokojące sygnały

Obrazki z frontu ukraińsko-rosyjskiego dawno już przestały epatować zapałem i entuzjazmem bojowników spod znaku niebiesko-żółtego sztandaru. Zima to w warunkach ukraińskich wielkie błoto, w których toną nawet potężne SUV-y. Jeszcze gorszy jest mróz, który czyni z okopów ogromne, nieprzyjazne lodówki.

Na atmosferę niepokoju o los Ukrainy wpływają sygnały o pełzającej wojnie w elitach naszego wschodniego sąsiada.

18 grudnia 2023 r. media obiegła informacja o odnalezieniu podsłuchu w gabinecie głównodowodzącego armii ukraińskiej gen. Wałerija Załużnego. Początkowo nie wyjaśniano dokładnie, czy chodziło o „pluskwę” rosyjską czy też instalacja była dziełem któregoś z politycznych konkurentów Załużnego. Potem wspomniano o rosyjskim tropie, ale wszystko wyglądało dziwnie, jakby był to element walk na szczytach władzy.

Cały artykuł dostępny jest w 1/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także