Giertych, szef zespołu ds. rozliczenia Prawa i Sprawiedliwości chce, aby wszczęto śledztwo w sprawie Wirtualnej Polski, której wydawca zawarł w przeszłości umowy z Funduszem Sprawiedliwości. Jak pisze poseł, bezpośrednią przyczyną sporządzenia interpelacji jest "bezczelny atak prawny ze strony właściciela tego portalu na jedną z najlepszych i najbardziej bezkompromisowych dziennikarek w Polsce tj. na panią redaktor Elizę Michalik", który ma mieć charakter zastraszania dziennikarzy. Kontrowersyjna dziennikarka opisywała, jak ujął to Giertych, "wątpliwy moralnie" charakter relacji wydawcy WP z Funduszem Sprawiedliwości.
Giertych chce śledztwa
Giertych twierdzi, że w 2019 roku wydawca Wirtualnej Polski zawarł z Funduszem Sprawiedliwości trzy umowy na sprzedaż czasu antenowego VOD na portalu. Podobne kontrakty miały być zawierane w poprzednich latach, choć "okres kampanii wyborczej oraz jej bezpośrednie przedpole charakteryzował się szczególnie wysokimi kwotami umów".
"Wydawca WP miał pełną świadomość czym jest Fundusz Sprawiedliwości i wiedział, że jego celem nie jest wykupywanie milionowych reklam swojej działalności, lecz pomoc ofiarom przestępstw, osobom, które znajdują się w sytuacji szczególnie trudnej, ludziom, którzy w wyniku zbrodni stracili cały majątek lub zdrowie, ofiarom, które nie mogą znaleźć się po traumie jakiej doznały w wyniku przestępstwa. Na pierwszy rzut oka wydawanie tak gigantycznych kwot na reklamę w jednym portalu w ciągu kilku miesięcy budzi zrozumiałe pytania dziennikarzy. W moim przekonaniu jest to działanie bez wątpienia nieetyczne zarówno ze strony Funduszu Sprawiedliwości, jak i ze strony wydawcy portalu" – pisze mecenas.
Jego zdaniem, istnieje możliwość popełnienia przestępstwa przez osoby działające i współdziałające na szkodę w wielkich rozmiarach Funduszu Sprawiedliwości.
Sprawa Suwarta
Dalej Giertych nawiązuje do sprawy Krzysztofa Suwarta. Przypomnijmy, że chodzi kwestię pozytywnych dla ówczesnego Ministerstwa Sprawiedliwości artykułów zamieszczonych na łamach Wirtualnej Polski. Miały one powstawać pod nazwiskami fikcyjnych dziennikarzy: Krzysztofa Suwarta, Krzysztofa Majora i Konrada Wojciechowskiego.
"Bez wątpienia kilkaset artykułów opiewających rządzących było dla nich korzyścią osobistą. Ta wersja znalazłaby dodatkowe uzasadnienie, gdyby okazała się prawdziwą informacją, że jedną z osób piszących pod pseudonimem Krzysztof Suwart był ekspert Funduszu Sprawiedliwości, a w dacie pisania artykułów mąż pani dyrektor Departamentu Strategii i Funduszy Europejskich Ministerstwa Sprawiedliwości. Oznaczałoby to bowiem, że za pieniądze publiczne Fundusz Sprawiedliwości nie wykupywał reklam antenowych, lecz usługę polegającą na reklamowaniu polityków zarządzających tym funduszem. I robił to na szkodę ofiar przestępstw. Trudno mi sobie wyobrazić bardziej podłą przestępczość urzędniczą" – napisał Giertych.
Zdaniem mecenasa, jeśli zarzuty faktycznie potwierdziłyby się, to doszłoby do złamania przepisów dotyczącej nielegalnej zapłaty za korzyści osobiste polegające na reklamowaniu poszczególnych osób, zdarzeń czy partii oraz tych regulujących kwestie finansowania kampanii wyborczej.
"Oceną tych działań muszą się zająć odpowiednie instytucje, gdyż z pewnością nie każdą reklamę Funduszu Sprawiedliwości w mediach można traktować jako udział w przestępstwie" – wskazał mecenas.
Czytaj też:
Głosy niezadowolenia w KO ws. Giertycha: Powinien ponieść konsekwencjeCzytaj też:
Giertych chce przesłuchać Kaczyńskiego. "Jestem pewien, że nie ma nic do ukrycia"