Prof. Dudek o komisji Tuska: To będzie kompromitacja

Prof. Dudek o komisji Tuska: To będzie kompromitacja

Dodano: 
Prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z UKSW
Prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z UKSW Źródło:PAP / Mateusz Marek
Zapowiedziana przez premiera Donalda Tuska rządowa komisja ds. badania wpływów rosyjskich to będzie kompromitacja – mówi DoRzeczy.pl prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z UKSW.

Damian Cygan: Premier Donald Tusk zapowiedział reaktywację komisji badającej wpływy rosyjskie w Polsce, ale nowa komisja ma być rządowa, a nie sejmowa. O co chodzi?

Antoni Dudek: Ponieważ nastąpił pomruk ze strony Trzeciej Drogi, Tusk – nie chcąc ryzykować, że być może nie będzie większości dla powołania takiej komisji w Sejmie – powiedział, że będzie to komisja rządowa. Premier ma takie prawo, może powołać dowolną komisję i niech powołuje.

Zobaczymy co ta komisja ogłosi za dwa miesiące. Moim zdaniem to będzie kompromitacja, ale widocznie do czegoś jest to Tuskowi potrzebne, żeby taki raport ogłosić. A jak go nie ogłosi, to będzie miał jeszcze większy problem.

Do czego doprowadzi wzajemne oskarżanie się PO i PiS o prorosyjskość?

To nie jest nic nowego. Mamy ciąg dalszy tego, co obserwujemy już od dawna. Tak jak PiS nas gorliwie przekonuje, że Tusk jest rosyjsko-niemieckim agentem, tak teraz będziemy mieli ze strony rządu informacje, że rosyjscy agenci w Polsce owszem są, ale otaczają prezesa Kaczyńskiego.

Taki będzie moim zdaniem raport tej komisji. Nie wiem tylko, kto będzie anty-Cenckiewiczem. Może Tomasz Piątek wystąpi w tej roli? A może ktoś bardziej utytułowany? Nieważne. Tak czy owak będzie udowadniał to, co w propagandzie Platformy już się pojawia, że to PiS jest agenturą rosyjską.

Takie przerzucanie się powoduje niestety zobojętnienie społeczeństwa i tak naprawdę pomaga realnej rosyjskiej agenturze. Bo skoro ona siedzi w dwóch głównych partiach, i gdyby brać to na serio, to można powiedzieć, że Putin tu już nie musi wchodzić, bo od 2005 r. Polską naprzemiennie rządzą rosyjscy agenci. To jest oczywiście absurd, ale politykom nie przeszkadza uprawianie takiej retoryki.

O czym świadczy decyzja Rafała Trzaskowskiego dotycząca wyprowadzenia krzyża z warszawskich urzędów?

To jest sygnał, że Trzaskowski będzie pozyskiwał liberalno-lewicowy elektorat i będzie polaryzował się z przyszłym kontrkandydatem w kampanii prezydenckiej wokół roli Kościoła. Spodziewałem się tego już wcześniej, że jednym z głównych tematów przyszłorocznej kampanii będzie miejsce Kościoła katolickiego w Polsce.

Bo żeby przyciągnąć ludzi do urn, trzeba się bardzo mocno polaryzować, a to jest przykład sprawy, w której każdy ma jakieś zdanie. Jednym się krzyż w urzędzie podoba, drugim nie. Trzaskowski stawia na tych, którym się nie podoba i to ich będzie próbował skonsolidować wokół swojej osoby. Także to jest wstęp do kolejnego etapu polaryzacji, który zawsze powoduje kampania przed wyborami prezydenckimi.

Po zamachu na premiera Słowacji Roberta Ficę pojawiły się głosy, że do podobnej tragedii może dojść także w Polsce, bo emocje polityczne są rozpalone do czerwoności. Liczy pan na jakąś refleksję u polskich polityków?

Nie liczę na żadną refleksję, natomiast widzę polityka, który właśnie dokładnie postanowił skorzystać z okazji i ustawić się w roli chłodzącego nastroje. To oczywiście Szymon Hołownia i jego wczorajsze orędzie jako marszałka Sejmu, które jest w tym duchu utrzymane.

Za niespełna miesiąc wybory do Parlamentu Europejskiego i będziemy mieli odpowiedź, czy rzeczywiście tego typu polityka i retoryka zyskuje poparcie. Jeżeli ludziom odpowiada taki Hołownia z apelem o umiar, to powinni poprzeć Trzecią Drogę. A czy tak będzie, śmiem wątpić. Bo mam wrażenie, że większości ta polaryzacja się podoba.

Czytaj też:
Hołownia wygłosił orędzie. "Sprawa wagi państwowej"

Rozmawiał: Damian Cygan
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także