W piątek prezydent Rosji przedstawił warunki rozpoczęcia rozmów pokojowych i wstrzymania ognia. Putin domaga się wycofania ukraińskich wojsk z terenu czterech obwodów Ukrainy: donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego, które Rosja anektowała jesienią 2022 r., choć nie kontroluje żadnego z nich. Moskwa chce też od Kijowa deklaracji, że nie przystąpi do NATO.
Propozycja Władimira Putina została przyjęta z rezerwą. Kanclerz Niemiec Olaf Scholz określił ją jako "niepoważną". Prezydent Andrzej Duda stwierdził, że zawiera w sobie "porażające żądania i niebotyczne roszczenia terytorialne wobec Ukrainy".
Swój komentarz przedstawił także minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Szef polskiego MSZ napisał na swoim koncie w serwisie X, że jeśli Władimir Putin uzależnia pokój od obietnicy Ukrainy, że nie przystąpi do NATO, to z pewnością Ukraina ma prawo żądać, aby Rosja nie zawierała sojuszu wojskowego z Chinami.
Reakcja Zełenskiego
Prezydent Ukrainy Wołodymir Zełenski nie ma złudzeń co do tego, że nie jest to żaden rozejm. Określił propozycję Putina mianem "ultimatum". Dodał, że propozycja ta nie zasługuje na zaufanie. Na marginesie spotkania grupy G7 we Włoszech Zełenski powiedział dziennikarzom, że nawet jeśli Ukraina spełniłaby żądania Rosji, Putin nie zatrzyma się. – To to samo, co kiedyś robił Hitler – skomentował Zełenski. – Ukraina domaga się całkowitego wycofania rosyjskich wojsk i przywrócenia terytorialnej integralności państwa – przypomniał prezydent.
Przypomnijmy, że w Szwajcarii trwa obecnie światowy szczyt na rzecz pokoju. Nie na nim przedstawiciela Rosji. Jak powiedział Zełenski, "gdyby Rosji zależało na pokoju, nie byłoby wojny".
– Musimy teraz udowodnić, że zjednoczony świat jest światem pokoju, światem, który wie, jak postępować właściwie – stwierdził ukraiński prezydent.
Czytaj też:
"Nie ma konsensusu". Stoltenberg przekazał złe wieści dla UkrainyCzytaj też:
Ekspert: Putin nie boi się NATO