Państwowa Komisja Wyborcza odrzuciła pod koniec sierpnia sprawozdanie finansowe Prawa i Sprawiedliwości z kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2023 r. Wiąże się to ze stratami pieniężnymi z dotacji i subwencji. Decyzja PKW nie jest ostateczna, a partia Jarosława Kaczyńskiego zapowiedziała skargę do Sądu Najwyższego. Ugrupowanie zwróciło się do swoich wyborców o pomoc. Uruchomiono wpłaty darowizn. Zdecydowano też, że na formację mają się zrzucać parlamentarzyści. Posłowie i senatorowie są zobowiązani wpłacać miesięcznie po 1 tys. zł, a eurodeputowani po 5 tys. zł.
– Jesteśmy bardzo zbudowani reakcją wyborców. Bardzo dziękujemy. Zwykle te przelewy opiewają na kwotę kilkudziesięciu, stu złotych. O to nam chodziło – mówił szef klubu PiS Mariusz Błaszczak w Polsat News.
"Nierówność w traktowaniu"
Ujawnił, że po decyzji Państwowej Komisji Wyborczej formacja Jarosława Kaczyńskiego zebrała około pięciu milionów złotych. – Nie sprawdzałem dziś, ale myślę, że jest to bardzo realne – mówił. Błaszczak podkreślał, że zbiórka nie byłaby potrzebna, gdyby nie – jak to określił – "atak" koalicji rządzącej. – PKW zastosowała inne kryteria wobec Prawa i Sprawiedliwości. To jest nierówność w traktowaniu – stwierdził poseł.
Dodał jednocześnie, że darowizny, które dotychczas zebrała formacja, "nie są wystarczające". – Kredyt, który zaciągnęło PiS na wybory wynosi 35 mln złotych, a miesięczne funkcjonowanie to są dwa miliony złotych. Zaciskamy pasa – mówił Błaszczak.
Zmniejszenie środków finansowych jest szczególnie dotkliwe w kontekście przyszłorocznych wyborów prezydenckich. – Kandydat PiS na prezydenta nie będzie w stanie finansowo sprostać kandydatowi strony przeciwnej. To jest złamanie zasad. Idą na całość. Próbują wyeliminować kandydata PiS. Zgładzić opozycję – ocenił poseł.
Czytaj też:
"Zapisał się do obozu Tuska". Wściekłość w PiS po słowach MastalerkaCzytaj też:
PiS może się rozpaść po decyzji PKW? Polacy zabrali głos