"Samolot był na idealnej i rutynowej linii podejścia do lotniska. Śmigłowiec leciał prosto na samolot przez dłuższy czas. Noc jest pogodna, światła samolotu się świeciły, dlaczego śmigłowiec nie wzniósł się ani nie opadł, ani nie skręcił? Dlaczego wieża kontroli lotów nie powiedziała śmigłowcowi, co ma robić, zamiast pytać, czy widzieli samolot? To zła sytuacja, której można było zapobiec. NIEDOBRZE!" – napisał prezydent Trump na swojej platformie społecznościowej Truth Social.
To komentarz przywódcy USA do katastrofy lotniczej, do której doszło nad Waszyngtonem o godz. 21 w środę czasu lokalnego. W sumie 67 osób było w dwóch maszynach, które zderzyły się nad stolicą USA. Samolot pasażerski przewożący 64 osoby (60 pasażerów i 4 członków załogi) zderzył się w powietrzu z helikopterem Black Hawk armii USA w pobliżu lotniska Reagan National Airport w Waszyngtonie, gdy zbliżał się do pasa startowego – poinformowała Federalna Administracja Lotnictwa.
Wiele ofiar śmiertelnych. Nie wiadomo, czy ktoś przeżył
– Możemy potwierdzić, że samolot biorący udział w dzisiejszym incydencie to śmigłowiec wojskowy UH-60 z kompanii Bravo, 12. batalionu lotniczego, z lotniska wojskowego Davison Army Airfield w Fort Belvoir, który uczestniczył w locie szkoleniowym – przekazał wojskowy urzędnik, którego cytuje NBC News. Wojsko współpracuje z lokalnymi urzędnikami.
Szef Pentagonu Pete Hegseth poinformował, że trwa akcja ratunkowa i poszukiwanie ofiar. Dodał też, że natychmiast wszczęto śledztwo w tej sprawie.
Potwierdzono ofiary śmiertelne, a ratownicy nie wyciągnęli jeszcze żadnych ocalałych z wody – powiedziało CNN źródło w organach ścigania. Samolot jest w kawałkach w wodzie, a helikopter znajduje się w pobliżu, również w wodzie.
Na razie nie wiadomo, co spowodowało tragedię.
Czytaj też:
Katastrofa nad Waszyngtonem. Jest oświadczenie armii USA